Od piątku w ciągu trzech dni odbywał się w Wilnie kolejny jarmark, noszący tytuł Jarmarku Narodów. Pod tym hasłem wywoławczym było to już czwarte tego rodzaju doroczne święto, promujące rzemiosło, różnego rodzaju dania i napoje oraz folklor wspólnot narodowych.
Jak słusznie zauważył jeden z obserwatorów co i raz odbywające się pod różnymi tytułami na alei Gedymina jarmarki, różnią się od Kaziuków Wileńskich jedynie tym, iż są znacznie skromniejsze i mniej oblegane.
Zbliżające się wybory do Sejmu RL zadecydowały, iż w tym roku święta i jarmarki odbywają się szczególnie często, stwarzając szansę merowi A. Zuokasowi i jego koalicjantom demonstrować swoje oblicze wyborcom, i jak to w czasie święta – upudrowane i z odpowiednim makijażem.
Chociaż ludowe porzekadło twierdzi, iż żonę w święta się nie wybiera. Polityków – tym bardziej.
***
Sama nazwa święta budzi pewne nieporozumienie, o co tu tak naprawdę chodzi. Na Litwie zgodnie Konstytucją RL zamieszkuje tylko jeden naród - Lietuvos tauta (naród Litwy), do którego zgodnie z art. 2 i 55 należą wszyscy bez wyjątku obywatele.
Większość obywateli Litwy należy też do narodu litewskiego, którego pojęcie nie jest formalno – prawnie określone. Inne, mniejsze grup obywateli, należą do mniejszości czy wspólnot narodowych i nie posiadają prawa do tytułu naród. Jest to więc raczej Tautos mugė (Jarmark narodowy), chociaż jego poziom i treść takiemu hasłu również byłby nieodpowiedni.
Na zdjęciach: kilka widoków z tzw. Jarmarku Narodów