Rezygnacja prezydent D. Grybauskaitė z udziału w spotkaniu przywódców krajów bałtyckich i Polski w Warszawie zastanawia i nasuwa pewne analogie do wydarzeń, które miały miejsce przed siedmiu laty za czasów urzędowania V. Adamkusa, kiedy to Związek Sowiecki – Rosja obchodziła 60. lecie zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.
Jak pamiętamy wtedy wśród przywódców państw, które wyzwoliły się z obozu socjalistycznego, dało się dostrzec trzy rodzaje postaw. Ówczesny prezydent Polski A. Kwaśniewski z pokorą udał się na rocznicowe obchody , siedział w ostatnim rzędzie, wspominał swoje komsomolskie pobyty w Moskwie, głosu nie podawał i się cieszył, że jego również uważają za głowę państwa. Prezydent V. Adamus namówił kolegę z Estonii, aby demonstracyjnie do Moskwy nie jechać, by poprzez ten, jego zdaniem, bohaterski gest cały świat zrozumiał, że zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami nie przyniosło Litwie wyzwolenia.
Tylko że świat, zajęty problemami wyższego rzędu, nie zauważył ani lokajskiej postawy A. Kwaśniewskiego, ani zechciał snuć domysłów odnośnie gestu V. Adakmusa.
W tej sytuacji, jak nam się zdaje, postawę godną odpowiedzialnego za los państwa i narodu przywódcy i wolnego człowieka zademonstrowała jedynie Vaira Vīķe-Freiberga, prezydent Łotwy, która udała się na uroczystości w Moskwie, aby w obecności zgromadzonych tam przywódców i całego świata publicznie dać łotewską ocenę sowieckiego „wyzwolenia”, tym samym ratując honor wszystkich trzech krajów bałtyckich i sprzyjając ich konsolidacji poprzez przedstawienie dominującej w naszych krajach opinii odnośnie powojennych wydarzeń.
Dziś zupełnie odmienną postawę demonstruje D. Grybauskaitė, która tym samym jeszcze bardziej osłabia współpracę trzech krajów bałtyckich, stawiając w dwuznacznej pozycji przywódców Łotwy i Estonii, którzy nie mają powodu nie udać do Warszawy. Tania postsowiecka propaganda, rozliczona na poklask wśród najmniej rozeznanych, którą uprawia od początku kadencji D. Grybauskaitė, osiągnęła swój szczyt.
Co innego, że arogancja i brak elementarnej kultury, które demonstruje B. Komorowski, są problemem nie tylko Litwy, a przede wszystkim samej Polski , jak również Unii Europejskiej. Wzniecanie sztucznych napięć, pobudzanie społecznego nacjonalizmu zamiast rozwijania współpracy staje się, niestety, trwałym elementem obecnej polityki Polski. Właśnie dlatego wizyta D. Grybauskaitė w Polsce i zachowanie się na wzór Vairy Vīķe-Freiberga byłyby w obecnej sytuacji jak najbardziej pożądane, stwarzając możliwość w obecności i z udziałem Andrisa Berzinsa i Toomasa Ilvesa zwrócić uwagę B. Komorowskiego na ten aspekt polskiej polityki.
***
Postawa D. Grybauskaitė w powyższej sytuacji jest bez wątpienie niekorzystna dla naszego kraju. Przede wszystkim w aspekcie współpracy trzech krajów bałtyckich, która jest ważnym elementem naszego bezpieczeństwa, rozwoju i pozycji w Unii Europejskiej. Dlaczego więc tak a nie inaczej zachowuje się D. Grybauskaitė, nie racząc nawet przedstawić społeczeństwu powodów swojej decyzji – jest to temat do poważnych dyskusji i przemyśleń o odpowiedzialności i konstytucyjnej roli instytucji prezydenta w systemie prawnym państwa. Jak też o przewidywalnym stanie kraju po siedmiu kolejnych latach rządów D. Grybauskaitė. I zaniedbaniach oraz złej woli polityków, którzy dotychczas nie uchwalili ustaw o desowietyzacji i lustracji.