Kosmetyczne zmiany dokonane w samorządowej ordynacji wyborczej i ich skutki – mogłyby bawić, gdyby nie świadomość całego tragizmu ludzi, będących pod rządami rozbestwionej władzą i pieniędzmi podatnika hałastry. Chwytliwe hasła - “Taip”(Tak), “Ne taip”( Nie tak), “Kitaip”(Inaczej) itp. - partyjnych i „niezależnych“ grup oraz ich wielobarwne plakaty, rozliczone na najbardziej zflustrowanych i zdezorientowanych obywateli – dosłownie głumią.
Póki to było głównie na kanałach telewizyjnych, w radiu i prasie – na miesiąc przed wyborami wyłączało się telewizor i radio, nie kupowało się gazet - i miało się święty spokój. Dziś, kiedy plakaty i ulotki całkowicie zdominowały uliczne przestrzenie, przystanki autobusowo – trolejbusowe, wejściowe drzwi do domów i skrzynki pocztowe, jak też internet – nie ma sposobu przed tym się obronić. Najtrudniej odbierają taką zmasakrowaną inwazję politycznej hałastry ci, co jeszcze całkowicie nie ulegli stadnemu myśleniu i nie utracili poczucia własnej godności, i którzy na podstawie wieloletnich doświadczeń mają świadomość, iż natychmiast po wyborach absolutna większość z tych, co to uśmiecha się z plakatów, nawet palcem nie kiwnie, aby wywiązać się z publicznie(!) przedstawionych obietnic.
Od kilku miesięcy hałastra Wiktora Uspaskicha reklamuje się bez wątpienia najbardziej obficie. I jest to wzór niespotykanego tupetu i pychy, otwartego chamstwa oraz braku elementarnego szacunku wobec mieszkańców Wilna. Spawacz rodem z okolic Archangielska, co to zupełnie niedawno z Moskwie prowadził propagandę przeciwko Litwie i który ma dziś problemy z wyjaśnieniem pochodzenia swego dyplomu oraz wielomilionowych nadużyć finansowych – pragnie być merem stolicy aktualnej Litwy i historycznego Wielkiego Księstwa Litewskiego!!! Dosłownie – plunięcie w twarz każdemu, kto czuje się Wilnianinem i obywatelem Litwy.
Podobnie zachowuje się Akcja Wyborcza tzw. Polaków na Litwie, występująca wspólnym "frontem" z Rosjanami, która to usadziwszy na stołku wicemera stryjecznego brata lidera tej zorganizowanej grupy, szkalująca Litwę przy każdej nadarzającej się okazji, najmniej kompetentna i najbardziej skorumpowana, głosi, iż gotowa jest rządzić Wilnem, chociaż tak naprawdę powyższy wicemer, znając jego moralia – najbardziej pasowałby, naszym zdaniem, do zamiatania ulic, przy tym nie na Starówce, a raczej na obrzeżach miasta.
Partia Rolandasa Paksasa, zresztą najbardziej bratnia wobec Akcji Wyborczej tzw. Polaków na Litwie, których łączy nie tylko interes polityczny, ale i „ziemski”, niewiele się różni od powyższych. Kiedy się widzi nieustannie i na dowolny temat demagogicznie przemawiającego „opozycjonistę” Valentinasa Mazuronisa, który wraz z synem zasiada w Sejmie RL (w następnym wyborach jakoby również żonę zamierza wprowadzić do Sejmu) – człowiek się zaczyna zastanawiać nad dziwnym mechanizmem wyborów, który sprzyja, aby się w Sejmie mogło znaleźć, powtarzając za seniorem Wilnianinem – aż tylu „półdurków”.
Trudno by było coś pozytywnego powiedzieć i o innych partiach, które raczej nie mają nic wspólnego z tradycyjnymi partiami wolnego świata i którym są obce i nieznane takie fundamentalne zasady działania, jak utrzymywanie kontakt z wyborcami również w okresie między wyborami, odpowiedzialność za słowo, prawe i uczciwe postępowanie oraz przedkładanie interesu społeczeństwa nad interes partii. Jedno jest jasne, że system wyborczy uległ całkowitej deprawacji, a w niektórych wiejskich miejscowościach i małych miasteczkach – obywatel w zupełności został pozbawiony konstytucyjnego prawa do wolnego wyboru. Zresztą mówienie o tym, iż rzekomo Litwą rządzą przestępcy i oligarchowie i nie robienie nic z racji konstytucyjnego obowiązku, wynikającego z zajmowanego stanowiska w kierunku odmiany sytuacji – też jest, naszym zdaniem, przestępstwem.
***
Liczba głosów, oddanych w niedzielnym głosowaniu tylko na trzy w.w. zorganizowane grupy, formalnie występujące jako partie, w zasadzie będzie ilościowym dowodem, ile tak naprawdę mieszka w Wilnie antylitewsko i prosowiecko nastawionych wyborców, którzy ulegli zmasakrowanej propagandzie, oraz jakie „osobowości” uważają oni za wzór postępowania dla siebie i potomków. I skalę problemu, przed którym stoi państwo rozdrapywane przez partokratię, kosztem i z wymuszonego poparcia niebogatego podatnika i wyborcy.
***
O ile nawet głowa państwa w obliczu tak poważnych problemów „znika” i milczy – rolę ostatniego bastionu, broniącego Konstytucję i ludzka godność, pełnią obywatele. I jak się zdaje jest to ta część społeczeństwa, która w powyższej sytuacji w warunkach Wilna zgłasza swój milczący protest (bo wiejski wyborca nawet tego zrobić nie ma prawa) i uznaje za niestosowne branie udziału w wyborach ze względu na łamanie konstytucyjnego prawa do wolnego wyboru oraz poniżanie jego obywatelskiej i ludzkiej godności.