10 lipca br. w „Kurierze Wileńskim (Czerwonym Sztandarze)” ukazała się publikacja pt. „11 lipca dniem pamięci o ofiarach ludobójstwa wołyńskiego. Mijają 82 lata od „krwawej niedzieli”. Publikacja brzydzi jednostronnością, półprawdą, jako najohydniejszym kłamstwem, wyraźnie dążąc do wciągnięcia Ukraińców - walczących ze śmiertelnym wrogiem i broniących nas wszystkich i całej Europy - do walki z anty ukraińską propagandą na dwa fronty.
Trzeba na wstępie zaznaczyć, że „Kurier Wileński (Czerwony Sztandar)” jest na pełnym utrzymaniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski, a kontrolowany przez ambasadę RP w Wilnie. Takie więc publikacje są jednoznaczną wykładnią polityki Polski wobec Ukrainy. A polska wykładnia jest tradycyjnie niezmienna od wieków – we wszystkich konfliktach Polaków z sąsiadami są zawszy winne narody sąsiadujące. Nigdy Polska.
Broniąc więc dobre imię polskojęzycznych Litwinów przed próbą przypisywania im rzekomo szowinistycznych poglądów wobec Ukrainy i Ukraińców, uważamy za nieodzowne zaznaczyć, iż pismo i powyższa publikacja wyrażają przede wszystkim opinie jej właściciela Z. Klonovskiego oraz redaktora naczelnego, Białorusina R. Mickeviča, które widocznie znajdują poparcie w Ambasadzie RP w Wilnie. Wobec szerokiego upowszechniania powyższej publikacji (na piśmie i w Internecie), skrótowo po raz kolejny chcemy też przypomnieć historię ukraińsko – polskich stosunków od czasów odległych do dziś.
Akt zabójstwa człowieka nie można niczym usprawiedliwić, a tym bardziej, gdy mowa idzie o tysiącach pomordowanych. Zresztą z obu stron. Tylko trudno byłoby uwierzyć, iż ot tak z dnia na dzień wybuchła fala nienawiści ze strony Ukraińców wobec Polaków, nie widząc tych tragicznych przypadków w kontekście wcześniejszych historycznych wydarzeń.
Nie jest przecież tajemnicą, że Polacy, którzy w przeddzień zawarcia Unii Lubelskiej przejęli te terytoria Wielkiego Księstwa Litewskiego, rządzone dotychczas na wzór Witolda Wielkiego na zasadzie „leben und leben lassen”, zaczęli uważać tam zamieszkałych wolnych ludzi za bydło i niewolników, co wywołało niekończące się powstania i zrywy, tłumione w rzekach krwi i morzu łez, stosując wyrafinowane tortury i masowe obcinanie uszu, żeby właśnie pamiętali.
Kolejnym aktem obłędnego szowinizmu była polityka Polski wobec Ukraińców w okresie międzywojennym, która budowała kolejne mury, otwierała nowe urazy i krwawiące rany.
To przecież Polska 18 marca 1921 roku Traktatem Ryskim z bolszewikami przepołowiła Ukrainę i „ogniem i mieczem” zniszczyła pierwsze zalążki państwowości w postaci Ukraińskiej Republiki Ludowej, ogłoszonej w roku 1918, aby następnie prowadzić wobec Ukraińców jednoznacznie represyjną politykę. Przejawem tego było m.in. nieprzyznanie, wbrew wcześniejszym obietnicom, autonomii Galicji Wschodniej, pozbawianie ludności ukraińskiej szkół, niszczenie i bezczeszczenie cerkwi, usuwanie lub przenosiny na inne tereny ukraińskich urzędników i nauczycieli.
To przecież na osobisty rozkaz J. Piłsudzkiego dokonano w roku 1930 pierwszej pacyfikacji Małopolski Wschodniej (ówczesne województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie), przeprowadzonej przez polskie władze administracyjne, policję i wojsko, która objęła 450 wsi i 16 powiatów, gdzie dominowała ludność ukraińska.
Pacyfikacja polegała na przeprowadzaniu rewizji w budynkach mieszkalnych oraz siedzibach ukraińskich organizacji (również Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej), łącznie z niszczeniem budynków i mienia ruchomego, biciem oraz aresztowaniami. W czasie pierwszej pacyfikacji zamknięto również trzy gimnazja ukraińskie.
W wiejskich miejscowościach pacyfikację przeprowadzano w ten sposób, że najpierw otaczano wieś, potem u osób podejrzanych przeprowadzano rewizję łącznie ze zrywaniem podłóg i poszycia dachów. Przy okazji demolowano pomieszczenia i niszczono mienie, w tym również artykuły spożywcze. Podczas rewizji stosowano przemoc fizyczną i karę publicznej chłosty. Dodatkową karą było nakładanie na wsie kontrybucji i kwaterowanie we wsiach szwadronów kawalerii, które mieszkańcy musieli utrzymywać. Tylko w październiku 1930 rozwiązano 145 ukraińskich placówek społeczno-kulturalnych i 40 sportowych, zamknięto 8 spółdzielni i 46 kół „Proswity”.
Natomiast w roku 1935 za zgodą J. Piłsudskiego w Brezie Kartuskiej, nieopodal Prużan, został otwarty obóz koncentracyjny na wzór hitlerowskiego obozu w Dachau, ukierunkowany na prześladowanie i sadystyczne torturowanie Ukraińców, domagających się niepodległości Ukrainy. Zresztą „gościło” tam również bez sądów i śledztwa liczne grono Litwinów - nauczycieli i działaczy środowiskowych - za nauczanie języka litewskiego, za upowszechnianie litewskich druków, za chęć zachowanie tradycji i elementów ojczystej kultury na okupowanych przez Polskę terenach.
Druga pacyfikacja przeprowadzona tuż przed wojną w roku 1938 przez polskie władze była skierowana przeciw prawosławnej ludności ukraińskiej. Tylko w tym okresie zburzono 127 cerkwi prawosławnych, co najmniej kilkunastu przypadkach wystąpiło również bezczeszczenie świątyń. W ramach drugiej pacyfikacji represjonowano duchownych prawosławnych, a prawosławnych wiernych zmuszano do zmiany wyznania na rzymskokatolickie.
Zresztą walka z prawosławiem na terenie Zachodniej Ukrainy była prowadzona nieustannie od roku 1919 do 1939, metodami w zasadzie nie wiele odbiegającymi od bolszewickich, stosowanych wobec cerkwi i wierzących w Związku Sowieckim. Niszczono i bezczeszczono nawet historyczne zabytkowe świątynie.
Efektem tych akcji, skutkiem szeroko zakrojonego procesu uwięzienia i torturowania ukraińskich działaczy niepodległościowych, było głębokie i trwałe zantagonizowanie ludności ukraińskiej i polskiej oraz wrogi stosunek do Polski, okupującej zachodnią część Ukrainy.
Dlatego dziś nie widzieć związku tragicznych wydarzeń i wzajemnych mordów w latach 1943 – 1944 z poprzedzającymi je wydarzeniami w okresie międzywojennym i polityką Polski wobec Ukraińców (pomijając bardziej odległe wydarzenia, które bez wątpienia również utkwiły w historycznej pamięci Ukraińców (Rusinów), może tylko albo głupiec, albo osobnik, zainteresowany podsycaniem niezgody na terytoriach naszej historycznej Ojczyzny – Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Szczególnie jaskrawo widzimy dziś winę sowieckiej bolszewii i Polski, które w okresie międzywojennym nie dopuściły do powstania i umocnienia się niepodległej Ukrainy na wzór Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy. Na skutek tamtych przestępczych poczynań wobec narodu ukraińskiego, Ukraina dziś jest zmuszona ponownie bronić ceną życia setek tysięcy swoich synów i córek niepodległości państwa wobec bezwzględnego postsowieckiego okupanta. Uczciwie więc przeprowadzony historyczny bilans strat ludzkich, moralnych i politycznych, wynikających również i z tego powodu, że Polska na początku XX wieku krwawo stłumiła powstające niezależne państwo ukraińskie – bez wątpienia wypadłby na niekorzyść Polski.
„[…]Kluczowym czynnikiem, który doprowadził do ludobójstwa, była ideologia ukraińskiego nacjonalizmu, rozwijana od lat 20. XX w. przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN)…” twierdzi w ww. publikacji redakcja „Kuriera Wileńskiego (Czerwonego Sztandaru)”.
Mamy pewne wątpliwości, czy dziś w wieku XXI chęć posiadania własnego narodowego państwa w wieku XX przez duży ilościowo i terytorialnie europejski naród ukraiński można nadal traktować jako przejaw nacjonalizmu ukraińskiego. Jedno nie budzi wątpliwości, iż każdy przejaw nacjonalizmy, o ile takowe miały miejsce, został zasiany i rozkrzewiony przez polski wielkopański anty ukraiński szowinizm. Temu niezbitym dowodem są fakty historyczne.
Z powyższej publikacji „Kuriera Wileńskiego (Czerwonego Sztandaru)” dowiadujemy się także, że nowo wybrany prezydent RP K. Nawrocki będzie się sprzeciwiał włączeniu Ukrainy do Unii Europejskiej, bowiem „[…] Kijów musi najpierw zadbać o relacje z państwami sąsiedzkimi”…
Chcielibyśmy więc zapytać pana K. Nawrockiego – a czy Polsce nie zależy na dobrych relacjach z państwami sąsiedzkimi? I z którym z sąsiadów ma Polska tak naprawdę dobre partnerskie i szczere relacje – bez pojazdów, bez podgryzania, bez trzymania za plecami figi?
Powyższa wyraźnie anty ukraińska pozycja K. Nawrockiego, jak zresztą zmienna i niestabilna postawa ustępującego prezydenta A. Dudy, który zostanie w naszej pamięci przede wszystkim jako naprawiacz języka litewskiego (bowiem narzucił przyjęcie do obiegu polskiej litery „w” i rosyjskiej „x”), świadczą o poziomie polskiej „elity” politycznej, o braku u niej wizji europejskiej perspektywy i nieustannym trwaniu w pysie i przekonaniu, że cały świat obraca się wokół Polski z „elitą” na czele („słoń a sprawa polska”). Widocznie z tegoż powodu nie jest im również znana prorocza myśl i wizja Jerzego Giedroycia, redaktora i wydawcy historycznej paryskiej „Kultury”:
„[…] Nasz (polski) stosunek do mniejszości jest taki sam, jak do sąsiadujących z nami narodów: pełen pogardy, wyniosłości i niewiedzy. Niepodległa Ukraina jest dla naszej przyszłości ważniejsza niż przystąpienie do NATO. Bo bez Ukrainy Rosja nigdy nie będzie państwem imperialnym. Tymczasem społeczeństwo polskie prezentuje światu, gdzie może, antyukraińskie fobie”.... (Polityka nr 35 (2208), 28 sierpnia 1999 r.)
***
Niedawno w Youtube ukazał wywiad ze społecznym działaczem, który od początku sowieckiej (rosyjskiej) agresji przeciwko Ukrainie nieustanie i ofiarnie niesie pomoc ludności i instytucjom ukraińskim, a w celu jej dostarczenia musi przekraczać granice Polski i poruszać się po jej terytorium. Na podstawie formalnych relacji z osobami w mundurach i urzędnikami, od których zależy dostarczenie do granic Ukrainy bezinteresownej pomocy potrzebującym, jego ocena Polski nie jest pozytywna a bardzo wymowna, bo brzmi jako „[…] prowincja z ambicjami imperialnymi”…
I ta ocena powinna być obiektem analizy i troski polskich „elit” politycznych, w tym i K. Nawrockiego, a nie utrudnianie życia Ukraińcom i innym narodom historycznego Wielkiego Księstwa Litewskiego, którym Polska zawdzięcza niezwykle dużo.
***
W roku 2023 na wspólnej publicznej imprezie aktualnej redakcji „Kuriera Wileńskiego” i przedstawicieli byłej redakcji komunistycznego pisma „Czerwonego Sztandaru” ustalono, że „Kurier Wileński” jest spadkobiercą i kontynuatorem dzieła „Czerwonego Sztandaru”, który w okresie sowieckim w ocenie pisarza Tadeusza Konwickiego robił z naszymi duszami to, „[…] co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi więźniów…” (T. Konwicki. Wschody i zachody księżyca. W-wa, 1990).
Nie dajmy się więc uleć anty ukraińskiej propagandzie „Kuriera Wileńskiego (Czerwonego Sztandaru)” i nieśmy Ukraińcom pomoc na jaką każdemu z nas stać.
Bo kim tak naprawdę jest każdy z nas można poznać wyłącznie po naszej wspaniałomyślności, okazanej słabszym i potrzebującym, po naszym bezinteresownym wyczuleniu na innych ludzi i ich autentyczne potrzeby.
Ryšard Maceikianec, 27 lipca 2025 r.





