…”Norėtusi atkreipti paprastų lenkų, ypač Lietuvos lenkų dėmsesį, kad mamos vienodai moko: meluoti nemandagu. Niegrzecznie”. Vytautas Landsbegis. Susikalbėkime su savo lenkais. Vilnius, 2012.
Zawsze przyjemnie jest pisać o sprawach budujących, o ludziach wzniosłych i czynach, godnych naśladowania. To wzmacnia, podnosi na duchu i zachęca do dobrych uczynków.
Niestety, obok ludzi wolnych i wzniosłych widzimy też tych, którzy świadomie kłamią, korzystając z zajmowanych stanowisk pobierają łapówki a publicznie biją patriotyczną pianę, demoralizując tym samym otoczenie swoją dwulicowością, nieuczciwością i bezkarnością. Jest to swoistym przejawem ludzkiej ułomności, która przede wszystkim poniża tak postępujące osoby, mimo że nie zawsze są w stanie tego zrozumieć. Ta ludzka niedoskonałość szczególnie razi dziś, kiedy szeroko otwierający się świat stwarza nieograniczone możliwości dla pozytywnego działania, do upowszechniania jedynie ciekawej prawdy.
Tym bardziej zastanawia i niepokoi, gdy kłamie bądź rzuca nieuzasadnione pomówienia osoba urzędowo - publiczna. Sądząc z kolejnej publikacji, która ostatnio do nas dotarła, taki styl zachowania cechuje aktualnego doradcę premiera A. Butkevičiusa - Česlava Okinčica, który w „polskich tematach” wcześniej doradzał V. Adamkusowi, następnie R. Paksasowi, potem znowu V. Adamkusowi, a następnie G.Kirkilasovi i A. Kubiliusovi. Możliwie, że w ten sposób czuje się jako patriota i bohater szczególnego formatu.
Chodzi o to, że mniej więcej po upływie piętnastu lat od ogłoszenia niepodległości Litwy z nieznanych nam przyczyn Č. Okinčic zaczął publicznie twierdzić, iż tylko dzięki jego wysiłkowi pięciu litewskich Polaków oraz Leona Jankelevič nie głosowali przeciwko niepodległości Litwy. Mimo, iż nie miało to nic wspólnego z prawdą i rzeczywistością - twierdzenia Č. Okinčica, niebawem znalazły się kolejnych książkach Vytatasa Landsbergisa (Nasz patriotyzm, ich szowinizm”. Toruń, 2011; „Mūsų patriotizmas, jų šovinizmas”, Vilnius, 2013; „Susikalbėkime su savo lenkais”, Vilnius, 2012.). Odnotowaliśmy te nieprawidłowości w swoich publikacjach i mieliśmy nadzieję, iż temat został zamknięty.
Niestety, w czasie niedawnych obchodów Dnia Obrońców Wolności ambasada Polski w Wilnie zaczęła rozpowszechniać w Sejmie RL dwujęzyczną książkę pt. „Solidarność – Sąjūdis: początek strategicznego partnerstwa. Sąjūdis – Solidarność: strateginės partnerystės pradžia“, zawierająca jeszcze jeden wariant wydarzeń sprzed ćwierćwiecza i kolejne nieprawdy.
Książka została wydana przez Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk oraz Instytut Historii Litwy, jako pokłosie międzynarodowej konferencji – okrągłego stołu, która miała miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie 5 września 2008 roku, a zawiera nowe, dotychczas niespotykane pomówienia Č. Okinčica, zarzucająca reprezentacji Litewskich Polaków wręcz zdradę: (…)”Tych sześciu posłów dwa dni przed glosowaniem za niepodległością Litwy było w Moskwie na Kremlu – rozmawiali z ówczesnym premierem sowieckim, który kazał im głosować przeciw. Wtedy, dzięki moim kontaktom w Polsce, wysłaliśmy do Moskwy Marka Karpia i Marka Nowakowskiego. Odnaleźli oni tych sześciu i przyprowadzili do Ambasady Polskiej, do pana Cioska. Podczas rozmowy z nimi ustalono, że nie mają prawa głosował „przeciw". To było naprawdę ważne dla Litwy”(...). („Solidarność – Sąjūdis: początek strategicznego partnerstwa. Sąjūdis – Solidarność: strateginės partnerystės pradžia“. W-wa 2010, str. 72 – 73 w jęz. polskim, str.126 – 127 w jęz. litewskim ).
Przed wielu laty Jacek Kuroń jako pierwszy w Polsce, zaczął określać swoich oponentów politycznych “ludźmi chorymi z nienawiści”. Wiele wskazuje na to, iż podobnie niedomaga Č. Okinčic. Bo skądże u niego tak wiele złej woli, żeby nawet za granicą na międzynarodowej konferencji przedstawiać wyssane z palca pomówienia? Można się tylko domyśleć, ile takiej „prawdy” posiał on za minione lata w innych wydaniach czy poprzez nieudokumentowane wystąpienia i rozmowy! Zresztą w ciągu minionych lat można by było wymyślić jakieś bardziej wiarogodne pomówienia i trzymać się jednego wariantu kłamstwa – nie mogliśmy przecież być jednocześnie w Wilnie i Moskwie? Tym bardziej, że nawet nie przyszło nikomu na myśl, aby jechać do Moskwy i pytać o radę jak mamy głosować w Radzie Najwyższej Litwy. Zresztą wtedy jeszcze nie znaliśmy ani M. Karpia, ani M. Nowakowskiego ani Cioska.
W odróżnieniu od Č. Okinčica należymy do miejscowej, tutejszej ludności, która tu mieszka od setek lat. I całe nasze życie oraz życie naszych przodków przebiegało i przebiega na oczach tego społeczeństwa i razem z nim. Nie mamy potrzeby niczego przed nim ukrywać ani kłamać.
Jak wynika z opublikowanego tekstu w trakcie swego wystąpienia na ww. konferencji Č. Okinčic z naciskiem podkreślał, iż (…)”przede wszystkim chcę zaznaczyć, że od momentu, kiedy rozpocząłem działalność polityczną, starałem się postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Do dziś dnia to robię i przyznam szczerze, że dobrze mi to wychodzi. Tak długo, jak istniała wolna Litwa, jeśli nie byłem u władzy, byłem przy władzy. Każdy przywódca państwa litewskiego — czy to prezydent, czy premier — starali się korzystać z moich porad; zawsze doradzałem im zgodnie ze swoim sumieniem.”(...)
Obserwując przez wiele lat zachowanie się powyższego działacza, trzeba przyznać, iż rzeczywiście działa on sprytnie i skutecznie w „polskiej tematyce”, i bez wątpienia zgodnie ze „swoim sumieniem” . Bo jak twierdzi publicznie - jest zadowolony z siebie i niezmiernie szczęśliwy ze zwycięstw akcji wyborczej, chociaż w tym samym czasie Litewscy Polacy coraz bardziej dezyntegrują się w swojej Ojczyźnie - w kraju swego obywatelstwa i zamieszkania.
Co innego - na ile „swoje sumienie” Č. Okinčica współgra z ogólnoludzkim pojęciem sumienia, z zasadami moralności i prawdy oraz jakie mamy efekty jego wieloletniej działalności w najwyższych władzach na stanowisku doradcy „od Polaków”? Jak też - czy płodzenie nieprawdy oraz obrzucanie nieobecnych niewiarygodnymi pomówieniami nie przedstawia w dwuznacznym świetle również całej tamtej imprezy, grona jej zgranych uczestników oraz instytuty historii obu krajów, upowszechniających zmyślenia na piśmie?
Dolewa czerni do obrazu również inny uczestnik i szczególny znawca „okrągłych stołów” Adam Michnik twierdząc, iż: (…) „Do Lecha przyjeżdżali dżentelmeni od pana Maciejkianca i mówili, że Litwini ich gniotą”. Mimo, że nikogo nigdy do Lecha Wałęsy nie wysyłaliśmy i, o ile jest nam wiadome, jedyną osobą spośród Litewskich Polaków, która spotykała się z L. Wałęsą był akurat Č. Okinčic. A czy twierdził przy spotkaniu z L. Wałęsą, „że Litwini jego gniotą” – tego nie wiemy. Natomiast odnośnie „dżentelmenów”, których A. Michnik spotykał u L. Wałęsy – przypuszczamy, iż mogli oni być oddelegowani ze znacznie bardziej wschodnich ośrodków niż Wilno, o czym zresztą pisali Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Paweł Zyzak i wielu innych.
I przy okazji odnotujmy dla historii - potępiając rzekomo wyjątkowo złego Maceikianca, który mimo poważnych błędów zdołał jednak zapobiec ogłoszeniu autonomii w składzie ZSRR, sprzeciwił się sowieckiemu referendum w lutym 1991 roku, wymógł zwolnienie ze stanowiska Cz. Wysockiego i zapobiegł wciąganiu amerykańskiej i angielskiej Polonii do rozgrywek przeciwko Litwie a w obronie sądzonego sekretarza KC KPZR na „moskiewskiej platformie” Leona Jankeleviča w tym czasie, gdy A. Michnik z Markiem Edelmanem, Jackiem Kuroniem, Janem Widackim i Janem Nowakiem – Jeziorańskim , wciągając na siłę nawet Jerzego Giedroycia - wystąpili z listem otwartym do Valdasa Adamkusa w obronie powyższego pro moskiewskiego działacza, uzależniając przyszłe dobre polsko – litewskie stosunki od jego ułaskawienia?!
Natomiast wracając do Č. Okinčica. Zwykle po ludzku szkoda nam tego człowieka, któremu, mimo upływu czasu, najwyraźniej coś doskwiera i boli, nie pozwalając się wyzwolić z niewoli nieprawdy i nienawiści. Przy tym jego miotaniu się od jednego do drugiego kłamstwa w temacie ogłoszenia Niepodległości, trudno wręcz uniknąć pytania - czy czasem nie na jego sumieniu leży, że w przeddzień głosowania nie doszło do spotkania kierownictwa Sajudisu, przejmującemu władzę w kraju, z ww. Litewskimi Polakami? Można rzucać co raz to nowe pomówienia, można nam wymyślać kolejne „wycieczki” po radę, ale ciągle bez odpowiedzi zostaje podstawowe pytanie – dlaczego w przeddzień głosowania, wiedząc o nastrojach pod Wilnem, V. Landsbergis i inni przyszli przywódcy kraju nie uznali za potrzebne spotkać się z przedstawicielami Litewskich Polaków? Byliśmy przecież tuż w Wilnie, w zasięgu ręki, a Č. Okinčic już wtedy występował w roli specjalisty „od Polaków” i do kontaktów z nimi.
Również z tego powodu, w odróżnieniu od uczestników ww. okrągłego stołu, nie uważamy Č. Okinčica za bohatera, a raczej na odwrót. Bo może właśnie z tego wynika jego tak agresywne wobec nas zachowanie się? Do dziś też pamiętamy te uczucie niesmaku i wstydu, gdy Č. Okinčic, jako jedyny spośród 141 posłów Rady Najwyższej, nieoczekiwanie zniknął z Litwy w tragicznym styczniu 1991 roku, nie informując o tym nawet frakcji. (…)” Jak wiadomo deputowany do Rady Najwyższej Republiki Litewskiej Czesław Okińczyc, który w tragicznych dla Litwy dniach przypadkiem znalazł się w Polsce”(…) – odnotowała w owym czasie prasa.
Nie było tez nam miło, kiedy po wielu latach od tamtych wydarzeń w roku 1996 poseł A. Bendinskas z trybuny Sejmu RL nadal zapytywał o losy sum, przekazanych przez mieszkańców całej Polski na konto i bezpośrednia do rąk Č. Okinčica na rzecz pomocy dla naszego kraju. To rzucało cień podejrzenia na nas wszystkich.
A patrząc dziś z perspektywy minionego ćwierćwiecza - zastanawia też wiele innych rzeczy. Swoją karierę Č. Okinčic zawdzięcza przede wszystkim byłemu partyjnemu kuratorowi działalności sowieckich organów administracyjnych , w tym KGB, w Wilnie, ówczesnemu redaktorowi „Czerwonego Sztandaru”, który to sprytnie wysunął jego osobę na kierownika stołecznego Związku Polaków; to Č. Okinčic poznajomił nas ze sławetnym V. Čepaitisem, którego sąd niepodległej Litwy niebawem uznał za wieloletniego tajnego współpracownika KGB; to on nas przedstawiał ambasadorowi Polski J. Widackiemu, który, jak się okazało, wcześniej wykładał w szkole, przygotowującej kadry dla polskiej filii sowieckiego KGB; to on powierzył redagowanie własnego pisma wnukowi byłego NKGBisty z pierwszej sowieckiej okupacji; to on, jak doniosły środki masowego przekazu, zachęcał przedstawiciela ambasady Rosji w Wilnie do wzmocnienia „wspólnego frontu“ pro moskiewskich Rosjan; to on próbował promować V. Uspaskicha w Polsce i jest niezmiernie szczęśliwy ze „zwycięstw” tomaševskich. Pomijając możliwe jeszcze dalsze rodzinne powiązania i złe nawyki , zaznaczone przez Józefa Mackiewicza w powieści „Nie trzeba głośno mówić“.
Są to pytania niełatwe. Tym niemniej, o ile chcemy budować obywatelskie społeczeństwo, mamy prawo dociekać prawdy i usłyszeć odpowiedź od powyższego urzędnika - „opiekuna“ Litewskich Polaków. Tym bardziej, iż podopieczni Č. Okinčica budzą coraz większe zatroskanie społeczne, wręcz zagrażając stabilności państwa. W tej sytuacji nie rozwiąże problemu i nie zbliży do prawdy rzucanie potwarzy na tych, którzy we właściwym świetle widzą i krytycznie oceniają taką działalność.
Najbardziej godnym sygnałem, świadczącym o zrozumieniu własnego błędnego postępowania i zmianie nastawienia byłoby wzniesienie się ponad „swoje sumienie“ oraz wypowiedzenie słów przeprosin i prawdy. W tym również o tym, kto tak naprawdę jeździł do Moskwy do premiera Związku Sowieckiego na konsultacje w przeddzień głosowania za niepodległość Litwy, oraz czy czasem te pomówienie nie są osnute na osobistych wspomnieniach tych, którzy porzucali Litwę w chwilach największego zagrożenia w styczniu i sierpniu 1991 oraz tego, który już w roku 1988 aktywnie działał na polu zwalczania idei niepodległej Litwy, a w czasie mitingu na Placu Katedralnym w Wilnie, rzekomo w imieniu Litewskich Polaków, ostro potępiał prezydenta Ronalda Regana za popieranie idei niepodległości krajów bałtyckich?
Zdominowanie, za zgodą rządzących partii, społeczeństwa Litewskich Polaków przez Č. Okinčica z udziałem tomaševskich poprzez wieloletni wyłączny udział we władzach i regionalny monopol w polskojęzycznych środkach masowego przekazu, pozwala im dziś działać i czuć się bezkarnie.
Ale jest to na pewno tymczasowa słabość społeczeństwa i państwa , które, o ile zechce wytrwać i mieć autentyczne poparcie swoich obywateli, będzie musiało skończyć z monopolami, wyłącznością, przywilejami urzędników i ich niepisanym prawem wystawiania ocen oraz bezkarnego rzucania pomówień wobec osób nie należących do „elit“ władzy.
W miarę naszych skromnych możliwości będziemy tym pozytywnym przemianom nieustannie sprzyjać.
Ryšard Maceikianec