…Henryk Sienkiewicz był pisarzem dla dzieci, które na zawsze zostają w nas i którymi my na zawsze zostajemy gdzieś w głębi naszych serc i w mrokach podświadomości. Stefan Żeromski był pisarzem dla młodzieży. Józef Mackiewicz jest pisarzem dla dorosłych, dla ludzi w wieku męskim, wieku klęski.
Marian Hemar. Tydzień Polski, 1966

Ostatnio w prasie polskiej i litewskiej ukazały się informacje o Liście otwartym w sprawie stosunków polsko – litewskich, autorami którego są polscy intelektualiści. http://www.pogon.lt/historia/412-list-otwarty-w-sprawie-stosunkow-polsko-litewskich.html

Naszym zdaniem jest to jeden z niewielu, a być może nawet jedyny tego rodzaju list od chwili ogłoszenia przez Litwę niepodległości, który autentycznie szczerze wyraża zatroskanie nieuzasadnionym pogarszaniem przez Polskę stosunków z Litwą, wskazuje na urzędnika własnego kraju, który te stosunki psuje i po obywatelsku przypomina o potrzebie  naprawy sytuacji, wynikającej z historycznych i współczesnych obowiązków.

 

Nie ma na liście żadnych polityków czy politykierów, którzy mają zwyczaj tanim sposobem budować wątpliwej wartości autorytety, w treści nie dojrzysz również pouczeń czy demonstracji wyższości, a jedynie uszanowanie wartości oraz uznanie Litwy i jego społeczeństwa za suwerennego partnera w litewsko – polskich stosunkach.

Za taki list należy szczerze i gorąco podziękować. Tym bardziej, że został napisany i przekazany opinii publicznej w czasie, kiedy społeczeństwo Polski z poparcia tamtejszych urzędników i środków masowego przekazu uznało masowo upowszechnianą dezinformację za rzekomo odpowiadającą rzeczywistości.
***
Mniej więcej w tym samym czasie ukazała się w „Gazecie Wyborczej” obszerna publikacja Jana Widackiego, w której były ambasador Polski na Litwie w tradycyjnym jemu stylu udziela Litwie prawa do niezależności, mówiąc słowami Józefa Mackiewicza - drugiego, nie suwerennego stopnia. http://www.pogon.lt/biblioteka-wilenska/czytelnia-dziel-mackiewicza/115.html

 Bo naszym zdaniem, wbrew opinii Jana Widackiego, Litwa nie musi z udziałem Polski rozstrzygać swoje wewnętrzne sprawy, w tym też jak  pisać imiona i nazwiska swoim obywatelom. Litwa też nie musi iść wzorem Polski odnośnie nadpisów publicznych tylko dlatego, że Polska akurat zmieniła ustawę i pozwoliła  na takie nadpisy  na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie i dlatego, rzekomo, może już specjalnie naciskać w tym temacie na Litwę. Tym bardzie, że nie chodzi tu o terytoria przygraniczne, co kilkakrotnie podkreśla autor publikacji, a o region stołeczny, w swoim czasie siłą włączony w skład Polski w wyniku złamania Traktatu Suwalskiego i Żeligowskiady, a znajdujący się w znacznej odległości od litewsko – polskiej granicy. Grzeszy też Jan Widacki nieścisłościami i półprawdami, a od lat niezmiennie twierdząc o litewskich fobiach dowidzi, iż korzysta ze zestarzałego bagażu wiedzy i nie dostrzega, bądź nie chce dostrzec, pozytywnych przemian w litewskim społeczeństwie, które się dokonały w przeciągu ostatnich 16 lat po okresie jego ambasadorowania w Wilnie.

Warto też widocznie odnotować, że właśnie ci, co w okresie ambasadorowania Jana Widackiego w Wilnie stanowili zwany przez nas „przyboczny dwór ambasadora” – Cz. Okińczyc, Klonowscy, Z. Balcewicz, pracownicy „Kuriera Wileńskiego” („Czerwonego Sztandaru”) i grupa dziennikarzy z Polski - dziś są oporą i ostoją najbardziej nieodpowiedzialnych i agresywnych osobników, stanowiących bezpośredni zaczyn obecnego stanu litewsko – polskich stosunków, tym samym, wzorem swego nauczyciela, demonstracyjnie podkreślają prawo Litwy do niezależności zależnej od Polski -  czyli drugiego, nie suwerennego stopnia. http://www.pogon.lt/historia/405-czy-czeslaw-okinczyc-przyzna-si-do-winy.html

Nie jest przecież tajemnicą, że pomimo naszych oczywistych błędów na stan stosunków między litewskimi Polakami oraz politykami i urzędnikami naszego państwa, miała wpływ i postawa ówczesnego ambasadora Jana Widackiego, wystawiające nam, obywatelom Litwy, publicznie oceny i cenzurki, mimo że tego robić w kraju urzędowania ambasadorowi nie przystoi. Dowodziło to jedynie o niezrozumieniu swojej misji i występowaniu w roli przedstawiciela polskiego „imperium” na terytorium litewskiego „dominium”.

Ambasador Jan Widacki ewidentnie też nie dostrzega  przeciągającej się obecnie jednoznacznej prowokacji  władz Polski wobec Litwy poprzez usilne wydawanie Karty Polaka, zaznaczającej, iż jej posiadacz należy do narodu polskiego. Mimo, że litewscy Polacy są obywatelami Litwy, nie są emigrantami z Polski i obywatelami Polski za nielicznym wyjątkiem nigdy nie byli. Ignorując również współczesne pojęcie narodu, jako obywatelskiej wspólnoty państwa, co jest zaznaczone w Konstytucjach Litwy i Polski.

 Naszym zdaniem, powyższa Karta nie tylko dzieli litewskie obywatelskie społeczeństwo, ale jest również jeszcze jednym przykładem demonstracji polskiego pojęcia partnerstwa wobec Litwy, jako drugiego, nie suwerennego stopnia. Tym bardziej, że takie Karty nie są wydawane obywatelom  Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanów Zjednoczonych itp., gdzie mieszka nieporównywalnie  większa liczba Polaków, akurat wywodzących się z Polski i których w pewnym stopniu na tej podstawie możliwie by się dało zakwalifikować na członków narodu polskiego.
***
Gdzie Jan Widawki twierdzi jedynie o litewskich fobiach, ww. intelektualiści dostrzegają potrzebę uszanowania wrażliwości politycznej współczesnego społeczeństwa litewskiego. I mają rację. Bowiem zgodny i wspólny udział ambasad Polski i Rosji na partyjnych imprezach i uroczystościach, organizowanych przez Akcję Wyborczą, etatowe zatrudnianie w roli doradcy byłego oficera KGB, otaczanie się ludźmi z byłych sowieckich organów represji i kołchozowej nomenklatury, obfite finansowanie tego agresywnie nieżyczliwego Litwie środowiska z Polski oraz szerokie propagandowe wsparcie, jak też pozbawianie w tym terenie mieszkającej ludności podstawowych obywatelskich i ogólnoludzkich praw i swobód  dowodzi o istnieniu realnego zagrożenia dla państwowości Litwy, a nie  rzekomo bezpodstawnych litewskich fobii.

 Widząc tych działaczy od lat „w działaniu”– trudno by było wątpić, iż są zdolni do poczynań i prowokacji, których skutki mogą być wręcz nieobliczalne.
***
Mimo woli autora, publikacja Jana Widackiego, wzmiankująca o litewskich Polakach w okolicy Wilna i mieszkających na pograniczu z Litwą polskich Litwinach, może być jednym z punktów zaczepnych do przyszłej dyskusji o tym, kim tak naprawdę są litewscy Polacy oraz co powinni uważać za główny cel swoich poczynań. http://www.pogon.lt/historia/292-michal-romer-dwie-teorie-o-polakach-litewskich.html

 Bowiem dochodzi dziś do upowszechniania niezwykle gorszących tendencji, kiedy to obywatelstwo nie jest uważane za obowiązek, a narodowość, kompetencje czy poziom kultury jest określany na podstawie przynależności i wierności grupie, występującej pod sztandarem lokalnej partii narodowej, usilnie gettozującej ludność w rejonach podwileńskich.  A to z kolei stanowi niezwykle poważne zagrożenia dla przyszłości litewskich Polaków.

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com