Wilno, 18 lutego 2016 roku
Redakcji i właścicielowi „Kuriera Wileńskiego”
„…W środku Europy. Na oczach całego świata. W obliczu ONZetu, papieża i Pana Boga. To, co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi więźniów, tu się robi z duszą tego czy owego narodku” – tak oceniał w roku 1990 pisarz Tadeusz Konwicki działalność i dorobek pisma „Czerwony Sztandar” oraz jego wpływy na umysły i nastroje Litewskich Polaków.
W roku 2003 redakcja „Kuriera Wileńskiego” zorganizowała głośne obchody 50. lecia pisma, na które złożyły się 37 lat dorobku sowieckiego „Czerwonego Sztandaru”, który z naszymi duszami robił to, „co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi więźniów”, i 13 lat działalności „Kuriera Wileńskiego”.
Ze smutkiem należy odnotować, iż mimo upływu ćwierć wieku, sądząc z treści obecnego „Kuriera Wileńskiego”, zresztą deklarującego, iż jest spadkobiercą „Czerwonego Sztandaru” , w zasadzie nie wiele się nie zmieniło, jedynie dusze i umysły Litewskich Polaków są zatruwane w bardziej wyrafinowany sposób z uwzględnieniem aktualnej sytuacji społecznej.
Powiem otwarcie, iż nie czytam ani „Kuriera Wileńskiego” (Czerwonego Sztandaru), ani Tygodnika Wileńszczyzny (Дружба, Draugytstė, Przyjaźń), ani Magazynu Wileńskiego. Po prostu brzydzę się brać je do ręki. Tym niemniej kilka razy do roku zaglądam do internetowych wydań z nadzieją, że może nareszcie coś się zmieniło na lepsze. Niestety.
Widocznie nie chcecie i nie jesteście państwo w stanie zrozumieć, iż wieloletnie bałwochwalstwo tomaševskich i im podobnych osobników oraz szelmowanie tych, którzy mieli bądź mają o nich inne zdanie, jak też strojenie się w szaty obrońców Litewskich Polaków i zamieszczanie na swoich łamach w związku z tym przeróżnych publikacji, apeli i oświadczeń o rzekomym prześladowaniu Litewskich Polaków, u każdego normalnego i uczciwego człowieka budzi co najmniej niesmak. I że taka działalność jest wyjątkowo szkodliwa przede wszystkim dla Litewskich Polaków, bowiem izoluje ich od udziału w ogólnokrajowych przemianach i w znacznym stopniu bez ich winy przeciwstawia większości obywateli Litwy.Dowodzi to też braku obywatelskiej odpowiedzialności za słowo pisane oraz zaniku szacunku nawet w stosunku do swoich czytelników, których – jako ludzi i obywateli - nikt nie ma prawa okłamywać i pobudzać do zajmowania destrukcyjnej postawy wobec swojej Ojczyzny.
Ludzie, politycy i pisma mają prawo do błędu, aby następnie, gdy to się staje oczywiste, uzasadnić zmianę kierunku myślenia i działania oraz przeprosić odbiorców pierwotnie błędnie podanej informacji. Tak powinni robić i robią wszyscy, którzy reprezentują co najmniej minimalny poziom kultury.
Niestety, „Kurier Wileński” (Czerwony Sztandar) i w powyższym aspekcie jednoznacznie demonstruje brak dziennikarskiej i ludzkiej kultury.
Wiele wcześniejszych paszkwilanckich druków, które ukazały się na łamach „Kuriera Wileńskiego” (Czerwonego Sztandaru), również bezpośrednio lub w domyśle wzmiankowały o mojej skromnej osobie, jako niegodnej i zasługującej na wszelkie społeczne potępienie. Wśród licznych tego rodzaju publikacji znalazła się również pt. Prowokacji ciąg dalszy, gdzie grupa uzależnionych od tomaševskich osób w szczególnie obrzydliwy, nic nie mający z prawdą i rzeczywistością sposób, nie przebierając w słowach, oczerniała mnie i wszystko to, co z myślą o Litewskich Polakach było wcześniej robione.
Wymowny tytuł publikacji - Prowokacji ciąg dalszy – jak mnie się zdaje, w skondensowany sposób ujmuje obecną działalność „Kuriera Wileńskiego” (Czerwonego Sztandaru).
I tak będzie oceniana praca redakcji nadal, aż nie dokona ona rozliczeń i nie przeprosi społeczeństwo za dotychczasową działalność na jego szkodę. I nie zapoczątkuje nowego kierunku z czystej karty na rzecz kraju i Litewskich Polaków.
Zachęcając do przemyśleń i zmian
Ryšard Maceikianec, obywatel RL
PS. List został przesłany również pocztą tradycyjną.
Odpowiedź nie nadeszła.