…Historia jest bardzo długa i bardzo zawiła. Chodzi o to, że ongiś, dawno, było państwo nie tyle bogate, co wielkie i, jak na mój gust, piękne, pod nazwą Wielkie Księstwo Litewskie. I oto raptem wszyscy wyrzekli się po nim sukcesji… Józef Mackiewicz. Kultura, 1954
Pisząc przed laty o powojennych powieściach Józefa Mackiewicza w kontekście innych prozaików z byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego na emigracji (Florian Czarnyszewicz, Sergiusz Piasecki, Czesław Miłosz, Wiktor Trościanko), stwierdziłam, że ,”jeśli idea Wielkiego Księstwa Litewskiego posiada jeszcze jakiś trwały sens, to akurat koncepcja Józefa Mackiewicza najbardziej zasługuje na uznanie".1) Znaczenie jego powojennej prozy artystycznej 2) polega na otwartości jego perspektywy geograficznej, etnicznej, narodowej, wyznaniowej. Przemierza ogromne obszary, ogarnia całe połacie Wielkiego Księstwa Litewskiego, od hanzeatyckiej Nadbałtyki aż po Prypeć i Polesie, przygarnia aż daleką Kozaczyznę. Te wielkie powieści obyczajowe, historyczne, polifoniczne, składając się równocześnie na studia polityczne, na udramatyzowane reportaże czy na powieści z tezą, pękając od wtrętów publicystycznych. I najkonsekwentniej, najszerzej obrazują terytorium i ludzi zamieszkujących to terytorium. Jako ostatnia, ostateczna kronika końca Wielkiego Księstwa stanowią może jedyny w swoim rodzaju epos drugiej wojny światowej, olbrzymi fresk o walce ze Złem, o ludobójstwie, o wyniszczeniu przez Bolszewię cywilizacji i kultury.3) W tych utworach wszystkie drogi prowadzą do Wilna i przez Wilno. Jako epicentrum wydarzeń i zapatrywań, jako ostateczny sprawdzian wartości, Wielkie Księstwo Litewskie stanowi nie tylko oś strukturalną, ale także i jedyne źródło natchnienia lirycznego i uczuciowego.
Na naszych oczach rozrasta się, ogromnieje, przybiera na mocy talent pisarski Józefa Mackiewicza. Jeśli nie wszyscy w pełni zdajemy sobie już dzisiaj sprawę z wagi i znaczenia tego pióra, winna temu bliskość, która zawsze jest wrogiem wielkości. Do oceny zjawisk sztuki potrzebna jest odwrotna perspektywa - „z daleka jestem większy", powiedział Thiers do jakiejś pani, zdziwionej, że tak wielki mąż stanu jest tak niskiego wzrostu.
Zdumiewa mnie zawsze myśl o tym, że literatura jak gdyby abhorret vacuum - nie znosi próżni. Jak gdyby odruchem mistycznego zbiorowego instynktu obsadzała wakansy, wypełniała luki i ubytki, osadzała nowych namiestników na opustoszałych fotelach. Kto niedawno oglądał na ekranie telewizyjnym, jak w szczerym polu dźwiga się rosnący coraz wyżej stożek nowego wulkanu, w kilka miesięcy przemieniony w nowy górski szczyt, niech sobie wyobrazi, że sam geniusz narodu tak wydźwiga się ponad powierzchnię wybuchem i wyrostem nowych ludzi, piór, talentów. Naród nie może się obyć bez naczelnego pisarza, prozaika, batalisty. Proszę, aby mi wolno było użyć tego ostatniego słowa nie tyle na określenie epika opisującego obrazy i sceny bitewne w ich dosłownym sensie, ale także kontynuującego swym piórem wielkie batalie literackie o samą istotę i samo wysokie powołanie piśmiennictwa, o najważniejsze sprawy i prawa i pretensje swego narodu.
Przedmowa Macieja Rybińskiego 3)
Zapis kliniczny
Niedawno przewaliła się przez Polskę dyskusja na temat kanonu lektur szkolnych. Gombrowicz czy Dobraczyński, taka była, dość groteskowa, linia podziału. Proponowano usuwanie bądź wpisywanie rozmaitych pisarzy raczej nie ze względu na literacką wartość ich twórczości, tylko na jej polityczny kontekst. Dość żałosne widowisko. Jedno nazwisko nie padło w tej dyskusji w ogóle - Józefa Mackiewicza. Jeden z największych pisarzy polskich, a zarazem moralista rzadkiego, niezłomnego charakteru, zaświadczający własnym życiem, pełnym dramatów, wierność poglądom właśnie moralnym w świadomości społecznej właściwie nie istnieje. W dwadzieścia bez mała lat po upadku komunizmu wykształciuchy twórczości Mackiewicza po prostu nie znają, a większość tak zwanej elity intelektualnej, poddanej szantażowi ideologów, wstydzi się już nie tylko przyznać pisarstwu Mackiewicza rację moralną, ale nawet potwierdzić niezwykłą klasę jego warsztatu pisarskiego.
Czytaj więcej: Grzegorz Eberhardt. Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu (urywki)
Józef Mackiewicz poznał sowietyzację na blisko dziesięć lat przed innymi pisarzami polskimi i jako pierwszy ukazał jej istotę. Wyprzedził też o wiele lat Sołżenicyna, ale na polskich pisarzy Zachód dotąd mało zwracał uwagi i tylko świadectwo rosyjskie, na ogół dobrze spóźnione, bywa tu rewelacją. Mackiewicz dostrzegł w sowietyzacji równoczesne działanie presji zewnętrznej i wewnętrznej, na społeczeństwo w całości i na poszczególne jednostki, presji, której mało kto potrafił się oprzeć. Umiał ukazać postępowanie rozkładu, stopniowe, lecz szybkie. Na przeszło dwadzieścia lat przed Aleksandrem Zinowiewem Mackiewicz odkrył, że wolny świat zachodni łatwo ulega sowieckiej zarazie i że wystarcza po temu zwyczajny kontakt. „Co się stanie, gdy machina bolszewicka zetknie się ze starym, wolnym światem?" - pyta Mackiewicz w Drodze donikąd, powieści opublikowanej po raz pierwszy w 1955 r., a wznowionej obecnie przez londyńskie wydawnictwo Kontra. Akcja powieści rozgrywa się na okupowanej przez Związek Sowiecki Litwie w latach 1940-1941. „Spójrz, co się dzieje wokół! - czytamy w tej powieści. - Wszystko się rozkłada, rozpada, całe narody przeistaczają się w miąższ, w gówno!" Obraz ten nie stracił nic na aktualności.
Czytaj więcej: Henryk Grynberg. Wielka tragedia małych ludzi
„Kultura" umieściła już recenzję o Drodze donikąd Józefa Mackiewicza, ale ta dziwna książka zasługuje na więcej. Obawiam się, że niektóre jej warstwy mogą zostać niezauważone, stąd krótkie uwagi. Zewnętrznie rzecz wygląda tak: mrukliwy drobny szlachcic, który już mieszkał w mieście, ale nadal lubił nosić długie buty i granatową czapkę z kozyrkiem, pisze na emigracji powieść o swoim rodzinnym kraju zagarniętym i zdławionym przez sąsiednie mocarstwo. W tej powieści wykazuje zdumiewający dar operowania realiami z codziennego życia małych ludzi. Żaden z prozaików rezydujących w Polsce nie potrafi tak jak on tworzyć postaci kilkoma pociągnięciami pióra, i to bez psychologizmów, prawie bez opisu, pokazując gest, westchnienie, splunięcie. W porównaniu z nim w Związku Literatów w Warszawie nie ma ani jednego realisty. To oni są wykorzenieni, nie on. Gdzie się uczył tej sztuki? Piłując drzewo, a może czytając rosyjskich autorów dziewiętnastego wieku.
Odwiedza nas 81 gości oraz 0 użytkowników.