…Nie należy zapominać, że demokracja to jeszcze nie wolność. Demokracja to tylko równość. Dopiero liberalizm jest wolnością. Połączenie równości z wolnością ma wreszcie stwarzać ów ideał, który wszyscy pragniemy osiągnąć. Józef Mackiewicz. Zwycięstwo prowokacji, 1962
Z Pawłem Zyzakiem, laureatem Nagrody im. Józefa Mackiewicza za książkę „Lech Wałęsa – idea i historia”, rozmawia Krzysztof Masłoń
(urywek)
Z jakim uczuciem przyjął pan Nagrodę im. Józefa Mackiewicza?
Dumy i satysfakcji. To wymarzony patron, któremu i ja, i całe moje pokolenie bardzo wiele zawdzięczamy. Gdyby nie Mackiewicz, najpierw polska emigracja; a później, od lat 80., polska opozycja nie dysponowałyby stabilnym punktem odniesienia do walki z komunizmem.
Kozacka epopeja zajmuje szczególne miejsce w twórczości autora Lewej wolnej. Jest jakby prefigurą całej jego literackiej działalności. Stanowi ramę czasową, w której Józef Mackiewicz będzie się dość konsekwentnie poruszał. Magiczną granicą dla powieściopisarstwa wilnianina jest rok 1945. Jeśli wybiega poza tę granicę, to po prostu na zasadzie dopowiadania, snucia epilogu. Mackiewicza-artystę rzeczywistość powojenna nie interesuje! Co innego publicystyka, ta bardzo często relacjonuje zdarzenia powojenne.
Nowa książka Józefa Mackiewicza - Kontra - jest wielkim wydarzeniem zarówno moralno-ideowym, jak i literackim.
1 czerwca 1945 roku, w samym środku Europy, w Austrii, nad Drawą, dokonano zbrodni. Zbrodni potwornej. To, że przeróżne „prawa", traktaty i umowy uświęciły tę zbrodnię, że politycy dopomogą, by w historii przedstawiano ją w przyszłości jako "zwykłą, dziejową", ba - nawet uświęconą ludzkimi tradycjami „konieczność" - nie zmienia ani jej wagi, ani jej okropieństwa. Tam to, nad Drawą, w okolicy starego a pięknego katolickiego miasteczka Lienz, wydano w ręce bolszewików Kozaków, Rosjan, Ukraińców, Kaukazczyków, Turkmenów, którzy po przejściu całej gehenny rewolucji bolszewickiej i jeszcze bardziej strasznej „sowietyzaeji" porwali za broń – „kontra", kontra tej uznanej przez świat, lecz nieuznanej przez dwieście milionów ludzi „rewolucji".
Czytaj więcej: Ryszard Wraga [Jerzy A. Nniezbrzycki]. Kontra
Odkrycie Kontry, mimo że powieść ta ukazała się wcześniej o osiem lat, zawdzięczam dopiero Lewej wolnej. Nie pamiętam już, co sprawiło, że w swoim czasie po przekartkowaniu książki, już do niej nie wróciłem, mimo żywego zainteresowania wszystkim, co Mackiewicz pisał. Może odstraszył mnie pozór historycznego i niepozbawionego politycznych tendencji reportażu (nie lubię polityki i reportaży). Nie wiem. Tak czy inaczej, rzecz przeleżała się w mojej bibliotece przez dobrych parę lat.
Jeżeli przylepianie etykietki utworowi literackiemu należy do dobrych tradycji recenzenckich, stwierdzić muszę na wstępie, że zaszufladkowanie ostatniej książki Józefa Mackiewicza nie jest łatwe.
O ileż łatwiej było pisać recenzje z dwóch jego poprzednich książek. A więc jego Drogę donikąd można było streścić w niewielu wierszach: „kinoteatr okropności" ze zwolnioną, a czasem zatrzymaną taśmą filmową, z szeregiem trupiobladych masek na ekranie, z wyrazem bezgranicznej nudy i tępego przerażenia na twarzach więźniów osadzonych w kamerze wysokiego ciśnienia systemu bolszewickiego, polegającego na zakłamywaniu, ogłupianiu i „odczłowieczaniu” ludzi. A więc Karjerowicza określiłbym jako fascynującą, choć nierówną artystycznie, narrację powieść, w której autor stracił, moim zdaniem, bajeczną okazję zgłębiania pasjonującego zagadnienia psychologicznego na temat: „bohaterstwo - tchórzostwo - dezercja", temat przez wielkiego Tołstoja zaledwie dotknięty.
Odwiedza nas 46 gości oraz 0 użytkowników.