Po wczorajszej odnotowanej w telewizji wypowiedzi Juozasa Bernatonisa, iż litewskim Polakom faktycznie zostaną narzucone podwójne nazwiska w dowodach, a w miejscowościach wokół Wilna, które w okresie międzywojennym zostały siłą włączone w skład Polski, będą obowiązywały podwójne litewsko – polskie napisy – nie wypada milczeć, wiedząc co to będzie oznaczało dla miejscowej ludności.

A będzie to, naszym zdaniem,  proces dalszej izolacji tego terenu i tu mieszkających ludzi oraz  oddanie ich do całkowitej dyspozycji najciemniejszego i złowrogiego awpelowskiego półświatka i sowiecko – kołchozowych dzierżymordów, występujących w maskach „przewodników demokracji i polskości”.

Nie jest też widocznie dziełem przypadku, iż na przewodniczącego sejmowego Komitetu Praw Człowieka został wybrany awewpelowiec, były przewodniczący kołchozu „Przykazania Lenina” L. Talmont, a na wiceprzewodniczącego Komitetu Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego M. Mackiewicz, były sekretarz partkomu gazety „Czerwony Sztandar”, wychowanek Moskiewskiej Akademii Politycznej przy KC KPZR z tym, aby zabezpieczyć pełną kontrolę terenu i likwidowanie u źródeł każdego najmniejszego nawet odruchu niezadowolenia.

Takie narzucone z góry przez postkomunistów rozwiązanie będzie powodowało pogłębianie się niechęci wobec każdego litewskiego Polaka nawet bez jego winy, tworząc atmosferę otwartego i ukrywanego permanentnego konfliktu, co jeszcze bardziej cofnie w rozwoju ten zaniedbywany od lat pod awewpelowskimi rządami region, tworząc dogodne pole jedynie do „patriotycznych popisów” dla powołanego jeszcze przy Sowietach Związku Polaków i „Vilnii”.

Nadanie takiej „łaski’  z rąk J. Bernatonisa, V. Tomaševskiego, G. Kirkilasa, V. Uspaskicha i im podobnych w ramach podziału wyborczego łupu, w celu uzyskania poparcia dla dalszego zawłaszczania państwa, jest nie do przyjęcia, ubliża mojej godności i dlatego tą drogą zgłaszam swój protest.

Podobne rozwiązania w środowiskach narodowościowo mieszanych dziś mogą być do przyjęcia nie poprzez uszczęśliwianie, na wzór sowieckiego, z góry, a jedynie przy obopólnej przedyskutowanej zgodzie w warunkach osiągnięcia określonego poziomu kultury i pojawienia się zapotrzebowania u określonych grup narodowościowych na twórczość kulturalną w tym czy innym języku. Napisy publiczne w tej sytuacji mogłyby być jedynie efektem i dowodem osiągnięcia określonego poziomu kultury, a nie na odwrót.

Opinia  J. Bernatonisa, przekazana najwyraźniej w imieniu obejmujących ostatecznie na Litwie władzę postkomunistów, budzi niesmak również z innego powodu. Jego twierdzenie, iż te poczynania będą uzgadniane z sąsiednią Polską, dowodzi, iż litewscy Polacy nie są uważani przez nich za pełnoprawnych obywateli Litwy i nadal będą traktowani jako zakładnicy w międzypaństwowych rozgrywkach. Świadczy to też o tym, iż postkomuniści i koalicja również swój kraj, Republikę Litewską, nie traktują jako państwo suwerenne.

Ryšard Maceikianec