Z wielkim smutkiem przychodzi się dowiadywać o takiej zorganizowanej kampanii politycznej na szkodę dzieci ze szkół z polskim językiem nauczania, tym bardziej, gdy z inspiracji partii biorą w tym udział niektórzy rodzice, komplikujący i utrudniający przyszłość własnych dzieci i wnuków.
Wiadomo, że języka najlepiej się uczyć w latach szkolnych, bo właśnie wtedy umysł jest szczególnie chłonny, a doskonała znajomość każdego języka, a tym bardziej urzędowego – to dowód poziomu kultury człowieka, to ułatwienie nawiązywania współpracy i kontaktów międzyludzkich, to wyższa konkurencyjność na rynku pracy i lepsza perspektywa życiowa.
Dlatego nawet niewykształceni rodzice dobrze rozumieją i właściwie doceniają potrzebę doskonalenia nauczania języka litewskiego i w cztery oczy, bez partyjnych nadzorców i agentów twierdzą, że popierają zmiany. I jest to jeszcze jeden dowód niezwykle głębokiej okupacji środowiska polskiego w regionie wileńskim, jak też wynik swoistego jednostronnego terroryzmu informacyjnego w tym terenie. I raczej niespotykany przykład, kiedy to otwarcie działa się na szkodę własnych dzieci, bojąc się nawet o podanie głosu czy publicznego gestu w ich obronie. Czegoś podobnego nie spotyka się nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach egzystencji ludzkiej!
Czytaj więcej: Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał