…Zróżnicowany narodowościowo kraj nasz stanowi część Litwy hi­storycznej - i nas - ludzi mego pokolenia - wychowywano jako Li­twinów, oczywiście w tym znaczeniu, w jakim był Litwinem Mickie­wicz, gdy wołał: „Litwo, ojczyzno moja”. Marian Zdziechowski. Idea polska na kresach, 1923

WILNIANIE ZASŁUŻENI DLA LITWY, POLSKI, EUROPY I ŚWIATA

( ?) Prof. W. Wielhorski w niewoli bolszewickiej. Autor Zenowiusz Ponarski

Autor publikacji, Wilnianin z urodzenia, a szczecinianin z wyboru, obecnie mieszka w Toronto. Jest sędzią w stanie spoczynku, doktorem nauk humanistycznych w zakresie historii. Był naczelnym redaktorem pisma Ośrodka Badań Społecznych NSZZ "Solidarność", "Teki historyczne". W organie "Solidarność" Pomorza zachodniego "Jedność" prowadził stały felieton historyczny, "Dawniej bywało...".

W "Nowym Kurierze" publikuje artykuły o represjonowanych osobach w Wilnie i na Litwie w latach 1939 - 1940.

W "Zeszytach Historycznych" nr 134 z 2000 roku ukazał się obszerny szkic Marka Kornata pt. "Początki sowietologii II Rzeczypospolitej. Jest to poważna praca, prawie 120 stronicowa o genezie, dziejach i dorobku Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej w Wilnie w l. 1930-1939. Ponieważ placówka wiąże się z nazwiskiem Władysława Wielhorskiego, przedstawię garść informacji o Instytucie i działającej przy nim Szkole Nauk Politycznych.

"Ośrodek o nazwie Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej wraz ze Szkołą Nauk Politycznych przy Uniwersytecie Stefana Batorego utworzono decyzją Senatu USB i zgodą ministra WriOP - podaje M. Kornat -Działalność placówka zainaugurowała 23 lutego 1930 r.". Działał w gmachu Biblioteki Wróblewskich. Szkoła Nauk Politycznych otrzymała w 1932 r. uprawnienia szkoły wyższej.

Członkami założycielami Instytutu byli m.in. Witold Abramowicz, prof. Stefan Ehrenkreutz, prof. Jan Jaworski, prof. Wacław Lednicki, prof. Jan Otrębski, Kazimierz Okulicz, Jan Piłsudski, prof. Stanisław Swianiewicz, prof. Marian Zdziechowski. A w 1932 r. do grona założycieli doszli Władysław Wielhorski i Hadża Seraj Chan, od 1936 r. w składzie Rady był Aleksander Prystor.

Instytut działał w sekcjach : historyczno-prawnej, ekonomicznej, historii literatury i językoznawstwa, etnograficznej i kulturalno - oświatowej. W ramach takiego modelu zostały wyodrębnione referaty specjalne -na zasadzie terytorialnej; sprawy prawno-ustrojowe ZSRR (prof. W. Sukiennicki); referat stosunków gospodarczych Rosji Sowieckiej (prof. S. Swianiewicz). Problematyką ukraińską i białoruską zajmował się doc. S. Wysłouch, a sprawami bałtyckimi - doc. W. Wielhorski. Referat litewski pod kierunkiem J. Otrębskiego współpracował z Wileńskim Biurem Prasowym - organem Urzędu Wojewódzkiego.

Dużym sukcesem Instytutu była biblioteka sovieticów, która stale się rozrastała systematyczną prenumeratą periodyki sowieckiej, na którą była zgoda MSW.

Ukazały się dwa tomy Rocznika, w których było wiele cennych publikacji o problematyce sowieckiej.

Szkoła Nauk Politycznych kształciła wiele nie tylko obywateli RP, ale i emigrantów (rosyjskich, litewskich, ukraińskich). W roku akademickim 1931 /32 kształciło się 157 Polaków, 6 Żydów,15 Rosjan, 3 Białorusinów, 2 Ukraińców i 1 Niemiec. Cykl szkolenia trwał trzy lata.

Wykładowcami byli obok profesorów wileńskich, naukowcy z innych ośrodków m.in. Jan Kucharzewski (autor "Od caratu białego do czerwonego"), Stanisław Baczyński (ojciec poety). Studia miały charakter podyplomowy, a wśród uczących się dominowali absolwenci wydziału prawa.

Z wykładowców USB wymienić należy W. Sukiennickiego, Stanisława Swianiewicza, B. Jasinowskiego, S. Wysłoucha. W Instytucie powstało wiele świetnych prac o Zw. Sowieckim, jego ustroju i ekonomice i wiele cennych prac doktorskich jak Franciszka Ancewicza, Witolda Sielickiego, Walentego Tomaszewskiego.

W pierwszych tygodniach wojny, przed 17 września 1939 r. Japończycy zaproponowali ewakuację zbiorów archiwum i biblioteki Instytutu do Sztokholmu, gdzie placówka miała kontynuować pracę. Jednak członkowie Rady Instytutu, prof. S. Ehrenkreutz i A. Prystor nie wyrazili zgody na pozbycie się z Wilna cennych zbiorów. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Wilna, w październiku 1939 r, doszło do rabunku zbiorów archiwów wileńskich i bibliotek naukowych, ale to już inny temat.

Zainteresowanych odsyłam do pracy M. Kornata. Pragnę wskazać, że jeśli opracowania o Instytucie i Szkole nie budzą zastrzeżeń, to informacje o niektórych osobach (np. Ancewiczu, Bujnickim) zawierają poważne błędy. Zostaną przedstawione w nr 137, "Zeszytów Historycznych", który się ukaże w końcu 2001 r. (pismo Z. Hertz z 6 czerwca 2001).

W literaturze pamiętnikarskiej jest wiele interesujących dzieł o przeżyciach w niewoli bolszewickiej. Do najbardziej cennych publikacji należą wspomnienia prof. Władysława Wielhorskiego, dyrektora wileńskiej Szkoły Nauk Politycznych i Instytutu Naukowo - Badawczego Europy Wschodniej. Instytut i Szkoła "miały cele specjalne - specjalne studia nad polityką państw bałtyckich, Turcji i ZSRR - wspominała Nika Kłosowska, absolwentka Szkoły Nauk Politycznych. Właściwym jednak celem było badanie tego, co się w owym czasie działo w ZSRR. Właściwie prawie nic nie wiedziano o tym, poza oficjalną kontrpropagandą ... Ale jak to właściwie funkcjonuje? Jaka jest struktura Armii Czerwonej? Jak wygląda polityka narodowościowa?"

Wszystkim tym kierował prof. W. Wielhorski (1885 - 1967), urodzony i wychowany na Wołyniu. Studia odbył na Uniwersytecie Kijowskim i został rolnikiem - agronomem. Ale zawsze interesował się historią i z upływem lat stał się wybitnym znawcą dziejów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Habilitował się z historii w Wilnie na USB, gdzie został wykładowcą, a później dyrektorem Szkoły Nauk Politycznych i NEBEW.

Podczas I wojny światowej przebywał na Litwie i włączył się czynnie do pracy społecznej i gospodarczej prowadzonej przez Polaków zamieszkałych na Żmudzi i Kowieńszczyźnie. Kiedy powstała niepodległa Litwa wziął czynny udział w kampanii wyborczej na rzecz zdobycia przez Polaków znacznej reprezentacji parlamentarnej. Pisał o tym Eugeniusz Romer, przywódca Polaków litewskich (nie Polonii, gdyż Polacy mieszkali na tej ziemi od wieków).

W "Dzienniku 1919 - 23", E. Romera znajdujemy następującą wypowiedź: "Władysław Wielhorski ma ogromne przymioty, bajeczną zdolność do publicystyki politycznej, umysł lotny, bystro orientujący się, doskonale ujmujący każdą sprawę, przy tym człowiek ruchliwy, zawsze gotów jechać końmi czy koleją, mówić, pisać ...".

Przedstawię pewien epizod z jego życia, który odcisnął piętno na nim, pozostał na zawsze w jego pamięci, a łączy się z osobą Józefa Piłsudskiego.

Jeszcze w czasie okupacji niemieckiej na zjeździe Polaków guberni wileńskiej, kowieńskiej i grodzieńskiej, który się odbył w Wilnie w ostatnich dniach grudnia 1918 r. powstała Tymczasowa Polska Rada Narodowa Litwy. Został wybrany do Rady od Polaków gub. kowieńskiej i Żmudzi. Oprócz niego weszli do niej Eugeniusz Romer, Kazimierz Janczewski, Wacław Burzyński, Konstanty Okulicz i B. Ziętek.

W marcu 1919r. Tymczasowa Rada zebrała się na posiedzenie, podczas gdy on był szeregowym Kowieńskiego Pułku Strzelców (Litewsko - Białoruskiej Dywizji) stacjonującego w Zambrowie. Jako członek Rady otrzymał kilkudniową przepustkę i uczestniczył 19 marca w Belwederze, w składaniu życzeń imieninowych Naczelnikowi Państwa Piłsudskiemu. Po spotkaniu od razu sporządził notatkę, by utrwalić moment rozmowy z Józefem Piłsudskim, która się zachowała, "Naczelnik Państwa podszedł - kolejno - do delegacji z gub. kowieńskiej...

Zbliżył się do mnie - żołnierza w mundurze szeregowca - odnotował - "A pan skąd?" - "Z Rosieńskiego" - "Rosieński powiat duży, co najmniej z cztery Kongresówki". - "Spod Skaudwil" (Oczy mówiącego błysnęły iskrami srebra i czerwieni). - "To już lepiej: niedaleko stamtąd i do Szyłel i do Jury ... Zna pan Jurę? Najpiękniejsza rzeka Żmudzi. Płynie w głębokim wąwozie, a wylewa po burzach jak potok górski. A Szyłele ... "Szilaliaj" - powtórzył po litewsku nazwę miasteczka - to znaczy - "bory" a raczej "borki" ... "Jeżeli pan wróci na Żmudź, proszę pozdrowić bory szyłelskie co tak pachną żywicą ... no i moją znajomą z młodzieńczych lat, porywistą, szumiącą, kapryśną a tak piękną Jurę".

Relację o spotkaniu zakończył refleksją: "W Józefie Piłsudskim żył czas rodzinnego kraju ... Ta miłość się nie przeżywa i nie blaknie nigdy...".

Dwadzieścia lat później był uznanym uczonym - historykiem, autorem wielu prac historycznych i etnograficznych o przeszłości W. Ks. Litewskiego i o Republice Litewskiej. Jego fundamentalne dzieło "Litwa współczesna" wyszło w 1938 roku i Niemcy od razu wydali ją w Berlinie, po niemiecku, jako druk dla służbowego użytku, który zapoznawał z Litwą współczesną. Przygotowując się do wyprawy na Wschód, zbierali materiały, by móc mieć lepsze rozpoznanie spraw wschodnich.

Nikt nie wiedział lepiej od niego, co go czeka, kiedy 15 czerwca 1940 r., będąc w Kownie w gościnie u szwagierki Zofii Kognowickiej, usłyszał przez miejscowe radio wiadomość, że o godz. 15-ej Armia Czerwona przekracza granicę Litwy i wieczorem będzie już w Kownie. Nie tak dawno przecież - jak wspominała Kłosowska - martwiąc się, że nie otrzymała wizy sowieckiej na wyjazd na praktykę w ambasadzie w Moskwie, powiedział jej, "że nie chciałby, żebym zamiast do ambasady trafiła na Łubiankę (prorocze słowa!) ...". Dopiero 13 czerwca Kazimierz Janczewski składał premierowi Antoniemu Merkysowi życzenia imieninowe i usłyszał szczegóły rozmów na Kremlu, które niczego dobrego nie wróżyły. A premier z Janczewskim mówił otwarcie, gdyż łączyła ich nie tylko miłość do koni i dawna znajomość. Znał od Janczewskiego relacje premiera i wieczorem 15 czerwca, mijając szeregi sowieckich czołgów, wyjechał na dworzec, do pociągu pośpiesznego i późnym wieczorem dotarł w nienajlepszym nastroju do domu w Wilnie. Wiedział dobrze, że przybyli z wojskiem enkawudziści mają jego nazwisko na swych listach proskrypcyjnych i jest na pierwszym miejscu, jako dyrektor placówki - ich zdaniem - szpiegowskiej. Od razu w Wilnie przedsięwziął starania otrzymania dowodu na inne nazwisko i przeniesienia się w głąb Litwy do znajomych.

Przedtem wraz z pozostałymi udziałowcami, przekazał: "Kurier Wileński" pracownikom wydawnictwa i drukarni. Manewr ten jednak nie zapobiegł nacjonalizacji.

Dwa dni przed wyborami do sejmu zwanego ludowym, wspominał: "zostałem wyrwany z życia kraju i najściślej izolowany od wszystkich jego przejawów". W 1965 r. w Londynie, pod egidą Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego, ukazały się, "Wspomnienia z przeżyć w niewoli sowieckiej". Pisane były na pokładzie statku, płynącego z Afryki Południowej do Wysp Brytyjskich. Autor rozpoczął pisać 8 czerwca 1942 roku, by pozostawić rodzinie i przyjaciołom,, wierny obraz wewnętrznych przeżyć jak również doświadczeń, zaczerpniętych ze świata otaczającego.

"Starałem się przede wszystkim o odtworzenie prawdy - napisał - jak najbardziej rzetelnie i wyraziście...". Wyjaśnił, że czytelnikom nie znającym go osobiście może wydać się dziwne, że używał często dat ścisłych, nie mogąc na bieżąco czynić notatek i zapisów chronologicznych. "Rzecz tłumaczy się prosto - napisał we wspomnieniach - Posiadam nieco nadmiernie, może nawet nienormalnie rozwiniętą pamięć jednostronną, wzrokową, do cyfr i dat...".

Przejdziemy do samych wydarzeń. Przeczuwając, a raczej przewidując aresztowanie, zamierzał przed wyjazdem z Wilna w domu nie nocować. Od znajomego prof. J. Jagmina wziął klucze od jego domu, gdzie zamierzał nocować, a domek jego był paręset kroków od mieszkania przy Zakretowej. "Jest dla mnie tajemnicą, jakimi pobudkami kierowany odniosłem wieczorem Jagminom klucz od zatrzasku i postanowiłem nocować w domu - wspominał - Fakt pozostaje faktem, że położyłem się wieczorem, w czwartek, 11 lipca 1940 r. najspokojniej spać we własnym pokoju, wbrew logice postępowania całego ubiegłego tygodnia". Dodam - wówczas w domu nie nocował. W nocy do domu przyszli: ubrany w cywilne ubranie sędzia śledczy i dwóch litewskich policjantów; "Rząd sowiecki nie posiadał jeszcze w tym czasie swych jawnych organów na Litwie. Jedynie NKWD pracowało po kryjomu i "w cywilu" - napisał. A więc dawna litewska policja burżuazyjno - nacjonalistyczna" oraz litewskie dawne władze sądowo - śledcze wpędzały swoimi rękoma bolszewikom zwierzynę do klatki". Stało się to w pewnym stopniu dlatego, że naczelnikiem policji był dawny agent NKWD, który wydał wyraźny rozkaz aresztowania osób wskazanych przez NKWD. Zapewnił funkcjonariuszy policji kryminalnej, że przy nowej władzy pozostaną nadal pracownikami policji. Jak się później okazało w jego aresztowaniu udział miał Polak, dozorca domu.

Na Łukiszkach pierwszy miesiąc, od 12 lipca do 11 sierpnia był w pojedynce. Co oznaczała ścisła izolacja w warunkach przepełnionego więzienia? Traktowano go jako aresztanta szczególnego, z którym nie wiedziano jak postępować. Przecież był kierownikiem instytucji, która - jak wspominała Kłosowska - interesowała się wszystkimi aspektami życia ZSRR, nawet takimi wydawało się zbędnymi, jak: "Czy analfabetyzm został rzeczywiście zlikwidowany? Jak odbywa się kolektywizacja?"

"W czasie wojny, w końcu 1939 roku wywieziono mnie do Moskwy, na Łubiankę, jako polskiego szpiega - pisała Kłosowska - w moim przypadku było nawet umotywowane kilkumiesięczną praktyką dyplomatyczną w Ambasadzie RP w Moskwie. Dostałam się na nią dzięki poparciu dyrektora Władysława Wielhorskiego i prof. Sukiennickiego. W czasie śledztwa niejednokrotnie indagowano mnie, gdzie znajduje się "znany szpieg i faszysta Wiktor Sukiennicki ... byliśmy w rękach ówczesnego NKWD... Tu działalność sowieckich organów bezpieczeństwa jednak nie okazała się nieomylna". Podobnie było i w przypadku Wielhorskiego, którego w końcu wypytywano w jakim celu w listopadzie 1922 r. przechodził granicę polsko - litewską potajemnie: "Nie chcieli mi wyjaśnić powodu zainteresowania swojego przeszłością sprzed 20 lat, nie mającą nic wspólnego ze sprawą mego stosunku do państwa sowieckiego - wspominał - Powiedziałem wówczas prawdę: chodziłem, by się porozumieć z rządem polskim w sprawie kandydatów od ludności polskiej do Sejmu Litewskiego".

W piwnicy sądów przy Mickiewicza był od 20 stycznia do 6 marca 1941, potem, znowu Łukiszki do 23 czerwca. Po wybuchu wojny wywieziony do Gorkiego, przebywał w więzieniu od 3 lipca do 19 września 1941. "Siedziałem równe 62 tygodnie (14miesięcy i jeden tydzień)" - napisze. W artykule nie można przekazać interesujących szczegółów o spotkaniach więziennych z sympatycznym Litwinem - Żiżmarasem, którego bardzo cenił; z ks. Kazimierzem Kucharskim, postacią heroiczną, o którym wiele serdeczności, i inn. Zachęcam zainteresowanych sięgnąć do wspomnień, dostępnych w bibliotekach. Później pracował w ambasadzie w Kujbyszewe i witał przybyłego gen. W. Sikorskiego. "Mnie przypadło z kolei przywitać gościa z Londynu ... przemówienia jego przez radio z Londynu zwracane kilka razy imiennie do Wilnian - znalazły wśród nich żywy oddźwięk ... Wilno wierzy, że wróci do Polski odrodzonej potężniejszej, niż najechana i rozgromiona w 1939 roku". Generał odpowiedział mu publicznie i rozmawiał z nim prywatnie.

Rząd londyński wezwał go do Anglii, gdzie był potrzebny znawca ZSRR a może w obawie, że w Rosji mogą go załatwić nieformalnie. Wyleciał 13 grudnia 1941 r. z Kujbyszewa do Astrachania, a stamtąd droga prowadziła przez Teheran i Kair. Popłynął na statku podążającym dookoła Afryki do Wysp Brytyjskich.

W Londynie od 1950 roku był profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie, a wcześniej wydał doskonałą pracę: "Polska a Litwa. Stosunki wzajemne w biegu dziejów" (Londyn 1947). W latach 1944 - 1967 był prezesem Rady Naczelnej Ziem Północno - Zachodnich Rzeczpospolitej. Zmarł na obczyźnie, zostając wierny Wilnu do końca swych dni.

"Nowy Kurier" nr 9 za 2001 r.

NG 11 (550, 2002 r.)

Nasz Czas
 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com