To dobrze, że red. Mikołajczyk z Chicago nie zapomniał napisać wspomnienia o zmarłym w lipcu 2011 r. księciu-generale Janie Shalikashvili, którego pierwszym językiem był polski. O ile kariera wojskowa „Janka” jest przedstawiona dokładnie przez red. Mikołajczyka, o tyle jego życiorys jest wart uzupełnienia.
Zwłaszcza, że jest tak bardzo ciekawy, że warto się z nim zapoznać. W 1993 r. „Janek” został szefem połączonych sztabów wojsk amerykańskich. Czyli sprawował najwyższe stanowisko w wojsku. Przed mianowaniem jego kandydatura była mocno dyskutowana, bowiem był synem oficera SS. Przyjęto zasadę, że syn nie może odpowiadać za czyny ojca. I słusznie. Aczkolwiek historia ojca, jako „oficera SS” wymaga objaśnienia.

Bowiem ojciec Dymitri równie był kontraktowym polskim oficerem (przez kilkanaście lat), który walczył przeciwko Niemcom w 1939 r. i dostał się do niewoli. Przedtem był oficerem w Rosyjskiej Armii a po Rewolucji w 1917 r. był podpułkownikiem Gruzińskiej Armii, kiedy na krótko (od 1917 r.) Gruzja była demokratyczną republiką, zaanektowana przez ZSRR w 1921 r. Był nawet gruzińskim dyplomatą w Turcji. Po utracie niepodległości przez Gruzję, Dymitri udał się na emigrację do Polski, gdzie przebywał 18 lat. Jego ojciec, czyli dziadek Janka był Książe Joseph Shalikashvili a babcią Nina Staroselskaja, której dziadek  Semyon Staroselski (1832-1884) też był generałem rosyjskim i gubernatorem Baku.

Równie bardzo ciekawy rodowód posiada matka hr. Maria Rüdiger-Belajew. Red. Mikołajczyk pisze, że była Polką, niemieckiego pochodzenia? W świetle faktów trudno to potwierdzić. Jej ojcem był Aleksander Belajew, który był ministrem wojny Rosji w 1917 r. (3.I.-28.II). Natomiast matką była hr. Maria Rüdiger z rusyfikowanej niemieckiej rodziny, z tak zwanych kurlandzkich Niemców. Co ciekawe, jej pradziadkiem był rosyjski admirał Juli von Krusenstern (1770-1846), którego rodzina pochodziła także ze…Szwecji a osiadła w Estonii.  Czy matka „Janka” była zatem Polką, Rosjanką, czy Niemką, a może Estonką, lub Szwedką? Prawdopodobnie miała polskie obywatelstwo i urodziła „Janka” w Warszawie w 1936 r.

„Janek” przebywał w Warszawie 8 lat, ale czy trudnych? Przeżył napad niemiecki na Polskę w 1939 r. oraz o ile wiem Powstanie Warszawskie (1944). Aczkolwiek ojciec był oficerem Legionu Gruzińskiego, który najpierw walczył przeciw Sowietom (co było zgodne z jego poglądami) a potem jego Legion został włączony do SS-Waffengruppe Georgian. Walczył przeciw Anglikom w Normandii i tam dostał się do niewoli. Myślę, że „Janek” i jego matka mieli przywileje z powodu funkcji ojca/męża, gdy żyli w Warszawie, okupowanej przez Niemcy. Zresztą, jeśli tak było to trudno się jej dziwić, miała przecież dwóch chłopców na utrzymaniu, a sama praktycznie była emigrantką w Polsce. Zresztą wiedziona instynktem samozachowawczym, wyniosła się z Warszawy do Niemiec wraz z wycofującym się wojskiem niemieckim do miasta Pappenheim w Bawarii, gdzie mieli rodzinę (a gdzie jej nie mieli?) i tu połączyła się z mężem. Musiało to być jeszcze w 1944 r. Czyli kiedy mąż miał uprzywilejowaną pozycję w Niemczech.  Gdy mąż został zwolniony z niewoli u Brytyjczyków, mieszkali w RFN i w 1952 r. wyemigrowali z całą rodziną do USA.

Zawsze mnie intrygowała postać „Janka.” Mogę tak pisać, bowiem jesteśmy prawie rówieśnikami i mieszkaliśmy w Warszawie w tym samym czasie. Ale co mnie intrygowało w „Janku” to, że tak mało udzielał się w Polonii, mimo, że polski był jego pierwszym językiem. Z formalnego punktu widzenia zrobił w USA karierę porównywalna do prof. Zb. Brzezińskiego. Tyle tylko, że prof. Brzeziński, mimo, że nie utrzymywał ścisłych kontaktów z Polonią (nie toleruje polskich kłótni), cały czas troszczył się o los Polski jak największy polski patriota. Natomiast „Janek” milczał w tych sprawach. Dopiero potem, służbowo z ramienia USA przebywał w Europie Wschodniej w tym w Polsce.

Dlatego, zadałem sobie trud i przeanalizowałem sprawę „Janka.” I nie dziwię się mu. Bowiem nie wiem czy on sam wie, kim był? Polakiem, Niemcem, Rosjaninem, Gruzinem, Estończykiem, czy Szwedem? Na pewno był świetnym żołnierzem, świetnie wykształconym i z kapitalnymi przodkami—generałami, admirałami, ministrami wojny i gubernatorami. Mówiąc szczerze, Amerykanie nie mieli nigdy tego typu naczelnego wojskowego w swojej historii. Aczkolwiek Ameryka jest dumna ze swych generałów, takich jak; Washington, Grant, Sherman, Lee, MacArthur, Eisenhower, czy Marshall, którzy sprawdzili się w zwycięskich wojnach. To jednak myślę, że życiorys „Janka, “ musiał zrobić duże wrażenie na prezydencie B. Clintonie, który go mianował na to najwyższe stanowisko.

Ale, po otrzymaniu obywatelstwa amerykańskiego w 1958 r. mógł „Janek” wreszcie powiedzieć, że jest…..Amerykaninem.