Pamiętniki Karola WędziagolskiegoMarian Hemar (1901 – 1974), wybitny poeta, satyryk, komediopisarz , autor tekstów piosenek, „najbardziej lwowski z poetów”, antysowiecki emigrant zaznaczył, że  „Henryk Sienkiewicz był pisarzem dla dzieci (…), które na zawsze pozostają w nas i którymi my na zawsze zostajemy gdzieś w głębi naszych serc i w mrokach  podświadomości. Żeromski był pisarzem dla młodzieży. (…)

Józef Mackiewicz jest pisarzem dla dorosłych, dla ludzi w wieku męskim (…)”.

Nie był oczywiście J. Mackiewicz jedynym, który tak odpowiedzialnie traktował posłannictwo pisarza. Do grona tych, których  łączyła potrzeba poszukiwania prawdy,  poczucie odpowiedzialności również za to, o czym się milczy,  oraz podobne bezkompromisowe postawy antykomunistyczne, należy zaliczyć szereg innych pisarzy XX wieku, a wśród nich M.K.Pawlikowskiego, M. Zdziechowskiego, W. Trościankę czy Karola Wędziagolskiego.

Po wydaniu w roku ubiegłym „Wojny i sezonu” Michała K. Pawlikowskiego, który również, naszym zdaniem, „pisał dla dorosłych”, a którego dorobek literacki jest u nas praktycznie nieznany, bo został wydany tylko na Zachodzie, ostatnio wydaliśmy równie mało znane, a piękne i zawierające znaczne zasoby wiedzy historycznej, pisane również „dla  ludzi w wieku męskim” – „Pamiętniki” Karola Wędziagolskiego.  Będąc z krwi i kości synem Ziemi Wileńskiej pozostawił po sobie K. Wędziagolski bezcenne dzieło – pisane świadectwo powstawania i opanowywania społeczeństwa przez przestępczy system komunistyczny. Wobec którego, w postaci postkomunizmu, do dziś wolny świat nadal stoi z „podwiniętym ogonem”, nie bardzo wiedząc co z tym robić.  Stąd przede wszystkim wynika nieprzemijająca wartość dzieła Karola Wędziagolskiego.

 

Józef Mackiewicz wysoko oceniał dzieła jak K. Wędziagolskiego tak i M.K. Pawlikowskiego, o czym świadczą jego opinie, opublikowane po ukazaniu się książek.

Zresztą wszystkich ich łączyło przywiązanie do historycznego WKL, Litwy i Wilna, którym na emigracji swym piórem dobrze służyli. Tym niemniej zostają i po śmierci wiecznymi emigrantami, tułaczami, twórcami kultury niczyjej. Przykład Józefa Mackiewicza, jednego z największych pisarzy XX wieku – w Polsce niedopuszczany do szkolnych programów i szelmowany, bo „zoologiczny antykomunista”, i że z Litwy; a na Litwie również  nie swój, bo pisał po polsku.

Pisarz dla doroslychJak dotychczas znany jest nam jedyny przykład właściwego traktowania pisarzy – emigrantów z Litwy, kiedy to w roku 2002 otwierając wystawę poświęconą Józefowi i Stanisławowi Mackiewiczom w Bibliotece Akademii Nauk Litwy (Wróblewskich) jej dyrektor Juozas Marcinkevičius określił ich jako dzieci Wilna. Jego zdaniem ani język, w którym tworzyli, ani ich poglądy nie dają podstawy, aby wątpić o ich przynależności do rodziny wileńskiej. Budujący to przykład. Niestety, jak narazie jedyny.

Włączając do kultury litewskiej dorobek wywodzących się z Litwy dla przykładu A. Mickiewicza, J. Słowackiego, J. Mackiewicza, Cz. Miłosza, M. Zdziechowskiego, K. Wędziagolskiego, W. Trościankę, F. Ruszczyca, Slęńdzińskich, T. Goreckiego oraz wielu, wielu  innych twórców, naukowców i działaczy, używających innych języków niż litewski – dokonanoby posunięcia na miarę czasu, wzbogacając  kulturę litewską. A że inne narody zechcą zaliczyć tych samych twórców do swojej kultury – tym lepiej dla dziela promocji dorobku twórców, tym lepiej dla europejskiej kultury naszego regionu.

Dlatego jesteśmy zdania, że stosunek polskiego społeczeństwa do twórców, a szczególnie  do pisarzy emigracyjnych, należących do elit kultury światowej,  na zasadzie psa na sianie – ze względu na  język, którego najczęściej używali –  dziś w XXI wieku,  jest już daleko posuniętym anachronizmem.

W roku ubiegłym ukazała się w Polsce książka Grzegorza Eberhardta „Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu”.  Jest to dzieło – encyklopedia wiedzy  nie tylko o Józefie Mackiewiczu, ale o ludziach, z którymi się stykał, o twórcach i literaturze emigracyjnej, o jego prześladowcach i postkomunistycznych układach, do dziś panujących w Polsce, gdzie pisarz nie ma dostępu do jawnych materiałów archiwalnych, związanych z Józefem Mackiewiczem, w Uniwersytecie Toruńskim (!?), który zwykliśmy po części nawet uważać za kontynuatora tradycji Uniwersytetu Stefana Batorego!

A ileż tam miłych sercu imion twórców wileńskich, a jaka skala ich zaineresowań, jaki poziom dyskusji, jakie poczucie odpowiedzialności wobec świata! Oraz litewsko – wileńska serdeczna nić łącząca ich w potrzebie.

I  nie narodowość czy język był podstawą ich ocen człowieka – Litwin Stasys Lozoraitis i niemiecka rodzina Mayerów faktycznie uratowali Józefa Mackiewicza i Barbarę Toporską przed głodową śmiercią, a głównym ich prześladowcą był Polak Jan Nowak Jeziorański, który usilnie się starał, aby ich skazać na niebyt i śmierć głodową. Mało znany jest również fakt, że kandydaturę Józefa Mackiewicza do nagrody Nobla wysunęły rosyjskie środowiska emigracyjne. Tam liczył się człowiek jako indywidum, z dorobkiem, kulturą, sposobem odpowiedzialnego myślenia. Nie stać ich było na cynizm, na kłamstwo, na ustępstwa wobec ideologii komunistycznej.

Szczególnie więc odrażająco na tym tle wygląda dzisiejsze polskie bezhołowie na Litwie, oparte na postsowieckich strukturach i ludziach, na sowieckim

 „bezkulturzu”, na bolszewickiej ideologii, podawanej w nacjonalistycznej oprawie.

Niezwykle też smutno, że jedna prywatna osoba może uniemożliwić całemu światu i przede wszystkim Litwinom poznanie poglądów Józefa Mackiewicza,  Jego ważnych historycznych analiz, dorobku, gdzie Wielkie Ksiąstwo Litewskie i Litwa są wielokrotnie wymieniane szczególności w – „Zwycięstwie prowokacji”, Drodze donikąd”, „Nie trzeba głośno mówić”, jak również „Prawda w oczy nie kole” i innych dziełach.

Pisząc o literaturze dla ludzi w wieku męskim nie sposób nie odnotować ukazania się również w roku ubiegłym książki Słowomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Pozwala ona poprzez analogię zrozumieć skalę postsowieckich wpływów, przebieg procesów przemian i zawłaszczania państwa.  Szczególnie interesujące dla naszego Czytelnika są te części książki, gdzie autorzy bezpośrednio kierują nasze myśli ku Litwie. Takim przykładem są doradcy Lecha Wałęsy, których dobierało bądź akceptowało SB (filia sowieckiego KGB), a którzy póżniej mieli decydujące wpływy na politykę zagraniczną, polonijną i inne tematy, dotyczące bezpośrednio również Litwy i Polaków na Litwie.

Pierwszy Ambasador RP na Litwie sławetny Jan Widacki, jak zaznaczają autorzy książki, wiele zdziałał, aby nie doszło do lustracji agentów sowiecko – perelowskich służb w Polsce.

„ (…) wiceminister Jan Widacki, który w maju 1991 r. na łamach „Gazety Wyborczej” przedstawił cały szereg wątpliwej wiarygodności argumentów przeciwko lustracji. (…) Minister J. Widacki twierdził m.in., że termin „współpracownik” SB jest tak nieprecyzyjny, że można tą kategorią objąć wiele przypadkowych osób, „np. referenta, który przyjeżdża z wykładem do szkoły Służby Bezpieczeństwa”. Dopiero po kilku latach wyszło na jaw, że w 1983 r. Jan Widacki figurował na liście wykładowców Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie (…). Kozłowski i Widacki otaczali się, zwalczającymi wcześniej opozycję, oficerami SB(…)”, zaznaczają autorzy dzieła.

Kim więc się otaczał J. Widacki w czasie późniejszego ambasadarowania na Litwie? Najbliższą i najbardziej zażyłą osobą był Czesław Okińczyc, który już w czasie pierwszego spotkania charakteryzował i przedstawiał Widackiemu poszczególnych  Polaków na Litwie. No i oczywiście środowisko „Czerwonego Sztandaru” vel „Kuriera Wileńskiego”, gdzie ambasador miał zwyczaj się odprężać.

26 listopada 1994 roku najbliższe otoczenie J. Widackiego w obronie jego osoby opublikowało w „Kurierze Wileńskim” oświadczenie, w którym m. innymi czytamy: „W związku z ponawianymi przez niektórych działaczy atakami na Ambasadę RP, w których formułowane są zarzuty, iż Ambasada źle służy społeczności polskiej na Litwie, „dyskredytuje tę społeczność”, a nawet że „wtrąca się w wewnętrzne sprawy Państwa Litewskiego” oświadczamy, że zarzutów tych nie popieramy.

Przeciwnie, uważamy, że działalność Ambasady RP jest zgodna z duchem i literą Traktatu, dobrze służy rzeczywistym interesom społeczności polskiej na Litwie, a także zbliżeniu między Polską i Litwą”. Oświadczenie podpisali m. innymi Cz. Okińczyc, Z. Balcewicz, R. Mieczkowski, St. Korczyński, M. Borusewicz, A. Skakowska, Z. Klonowski, G. Klonowski, A.Płokszto, Z. Siemienowicz, J. Kwiatkowski, J. Wołkanowski, St. Widtmann, S. Matusewicz, A. Błaszkiewicz, P. Giedrojć, A. Klimaszewska, M. Gasztoł, H. Jotkiałło, J. Surwiłło, St. Krzywicki i inni. Godny odnotowania jest też fakt, że popierający J. Widackiego, zostali właściwie usytuowani i zabezpieczeni na przyszłość, nadając dziś ton życia dla polskiego społeczeństwa na Litwie. Szkoda tylko, że niewłaściwy.

Jest w tej książce szereg innych bezpośrednich i domyślnych odnośników do Litwy, pozwalających wiele zjawisk i wydarzeń widzieć we właściwym świetle.

***

Lech WałęsaHistoria uczy, że trudne okresy w życiu społeczeństw i narodów szybciej mijają poprzez oświecenie ludzi. Zachęcamy więc do czytania książek poważnych, uczących nas historii, miłości Ojczyzny, szacunku wobec dorobku pokoleń i własnej godności. W tym kierunku będą podążać nasze publikacje i wydania. Zapraszamy też Czytelników do zabierania głosu w powyższych tematach na naszych odnowionych łamach internetowych.

***

Kiedyśmy przed kilku laty przymierzali do wydania „Pamiętników” Karola Wędziagolskiego, dom autora był jeszcze pod dachem i była nadzieja, że przyszłe pokolenia Czytelników będą mogły nie tylko poznać jego dzieło, ale też miejsce, gdzie on dorastał, dojrzewał, działał, gdzie spotykała się cała liczna rodzina Wędziagolskich, które zdążył na szczęście w porę porzucić wobec zbliżającej się sowieckiej okupacji. Nie wiele bowiem na Ziemi Wileńskiej było rodzin, który wydały aż trzech wybitnych synów – Bronisława – generała, Pawła – profesora  i architekta oraz Karola – działacza antykomunistycznego i pisarza.

Kiedyśmy w grudniu 2008 roku robili zdjęcia do przygotowanego wydania książki – postęp w dewastowaniu domu, otoczenia oraz mogił był zatrważający.

Zapytaliśmy więc przygodnego przechodnia, jak ocenia taki stosunek do pamięci i ludzi wybitnych i zasłużonych nie tylko dla Ziemi Wileńskiej aktualnego gospodarza i właściciela domu oraz otaczającego terenu – władz samorządowych rejonu solecznickiego, do obowiązku których należy ochrona zabytków i opieka nad cmentarzami.

- Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, to jak „karajedy”. Dopóki będą tutaj rządzić – wyniszczą wszystko – odrzekł.

Nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek trzymał w ręku książki Józefa Mackiewicza, tym niemniej prawie dosłownie  powtórzył ocenę, jaką wystawił jeden z bohaterów „Drogi donikąd” poczynaniom bolszewików w czasie  sowieckiej okupacji Litwy w roku 1940. 

Nic dodać, nic ująć. Niestety.

Ryszard Maciejkianiec

6 Maj 2009