Od takich właśnie słów rozpoczął karierę polityczną Viktoras Uspaskichas, po raz pierwszy trafiając do Sejmu RL z ramienia partii A. Paulauskasa, występującej pod hasłem „My mamy prawo żyć lepiej” - mając na myśli swoją partyjną hałastrę. Było to dawno, po tamtej partii nie ma już śladu i może nie warto by było wracać do tematu, gdyby nie reklama na delfi.lt.

O ile do portretu V. Uspaskichasa od miesięcy krasującego się  na centralnym miejscu strony głównej powyższego portalu zdołaliśmy się już przyzwyczaić, o tyle zamieszczenie w dniu dzisiejszym obok siebie dwóch publikacji - „V. Uspackicho verslas per vieną dieną Darbo partijai paaukojo 466,62 tūkst. Lt” i "Rusijai tapus PPO nare, lietuviškos kiaulės važiuos laisviau, bet pigesnių dujų nelaukiama” - zawierające portret Uspaskichasa i świński ryj, jest naszym zdaniem reklamą ponad miarę, tworząc właśnie ten widoczek nie żebyś (Vaizdelis ne koks) .

 Można zrozumieć, że V. Uspaskichas chce w przyszłych wyborach sięgnąć po elektorat wiejski, ale żeby aż w ten sposób?!

 Zresztą, kto pamięta albo słyszał o czasach sprzed pierwszej sowieckiej okupacji, to na pewno wie, że osoba o wątpliwej reputacji, a tym bardziej będąca pod śledztwem, nie mogła nawet marzyć o pozytywnej wzmiance w gazecie czy radiu (telewizja i Internet wtedy nie były jeszcze znane).

Co prawda V. Uspackichas ostatnio chciał się znowu ukryć przed odpowiedzialnością za machinacje finansowe, prosząc o przywrócenie immunitetu posła Europarlamentu – ale bez skutku. Nie pomogło mu nawet gorące poparcie wygłoszone na sesji plenarnej Europarlamentu przez W. Tomaszewskiego, co może wskazywać, że ktoś mu bardzo ostro nakazał taki właśnie sposób postępowania, albo się obawia, że się może znaleźć w podobnej sytuacji za domaganie się łapówek w trakcie reformy rolnej, o czym niejednokrotnie pisała prasa.

Zresztą nie mniej interesującą reklamę Viktorasa Uspackichasa w przeddzień Nowego Roku zamieścił na tytułowej okładce rosyjskojęzyczny tygodnik „Экспрес неделя” gdzie pod jego portretem widnieje podpis „Безмозглые” (Idioci, głupcy). Ponieważ dalsza publikacja nie wnosi jasności o co tu tak naprawdę chodzi, więc opinie czytelników tego pisma są podzielone – jedni twierdzą, że taką ocenę Viktoras Uspaskichas wystawia obywatelom i politykom Litwy, inni zaś twierdzą, że tygodnik wprowadza nową rubrykę, gdzie będą zamieszczane portrety polityków i urzędników naszego kraju, szczególnie zasłużonych w ryciu pod fundamenty państwowości. Nie bylibyśmy więc zaskoczeni, gdyby w tej rubryce ukazał się portret obrońcy Viktorasa Uspackichasa z Europarlamentu.
***
Zresztą temat urzędnika i świni był obecny również w tamte czasy. Co prawda w odmiennym znaczeniu – jako antyreklama.
Jak wspomina Witold Rudziński („Wileńskie Rozmaitości” nr 6/26, Bydgoszcz, 1994) pracownik dziennika „Słowo”, który ukazywał się w Wilnie w okresie międzywojennym pod kierunkiem Stanisława Mackiewicza (Cata), obraz świni został wykorzystany do rozprawy z sędzią, który niemal zawsze popierał decyzje cenzora, wstrzymującego publikacje poniektórych artykułów.

„…Mackiewicz był pełen pomysłów redaktorskich. Wzorował się na żywo redagowanym organie francuskich monarchistów L’action Francaise (Maurras, Daudet i inni). Nie wahał się przed żadnym skandalem czy sensacji, obrażał przeciwników, potem pojedynkował się z nimi (przeważnie na szable). Pewnego razu nad kolejnym sprawozdaniem sądowym ukazała się karykatura tłustego pana o kilku podbródkach z podpisem: sędzia XY. Tą karykaturą wystartował właśnie zwerbowany przez Mackiewicza Dangel, zręczny choć nie zawsze w najlepszym guście grafik. Już to samo było sensacją w skali wileńskiej - karykatura tak poważnej postaci, jak sędzia, zdawała się rzeczą nie do pomyślenia.
Po paru dniach na tym samym miejscu czytelnicy ujrzeli tę samą karykaturę z dopiskiem: Sędzia XY poczuł się obrażony naszą karykaturą, na której rzekomo jest podobny do świni. Czytelnicy z pewnością wezmą nas w obronę, bo zarzut jest bezpodstawny. Dalej następował gruntowny wywód o roli karykatury w polityce, że jest to wprawdzie zawsze portret przesadzony (drużeskaja szarża), tłumaczył Wyszomirski, który lubił cytować rosyjskie bon - moty), ale we Francji, która ma ogromne tradycje, politycy przekupują karykaturzystów, żeby tylko mieć charakterystyczny portrecik, bo to niezawodny środek zdobycia popularności.

Wywody Słowa nie trafiły do przekonania sędziego, ale teraz karykatura ukazywała się co kilka dni wraz z informacją, że sędzia XY grozi sądem, że właśnie oddaje sprawę do sądu, że rozprawa odbędzie się w Warszawie, a Słowa będzie bronić adwokat Terlikowski, znakomity znawca tematu. Wreszcie zapadł wyrok uniewinniający i karykatura ukazała się po raz ostatni, zawsze z dopiskiem: karykatura sędziego XY, na której jest on rzekomo podobny do świni. Czytelnicy rechotali z uciechy; oczywiście, że był podobny! (...)
***
Powyższe wskazuje, jak się zmienia nasza moralność i zasadność, jak daleko mamy za sobą te czasy, kiedy za płatną reklamę polityka czy urzędnika redaktorowi nie podawano ręki – oraz w jakże ciekawe czasy nam przyszło żyć.

Jednym słowem - Vaizdelis ne koks.

Na zdjęciach: w. w. zdjęcia z delfi.lt i „Экспрес неделя”.