Życie na emigracji to choroba. Według opinii w kraju, zwłaszcza gdy zwał się „PRL,” pobyt na emigracji na Zachodzie wówczas wydawał się „rajem,” bowiem emigranci żyli w kwitnącym kapitalizmie i demokracji zachodniej. Ale to było tylko złudzenie. Polityczna fala emigrantów po II wojnie światowej to byli głównie zdemobilizowani wojskowi i ich rodziny bez zawodów do życia w zaawansowanych gospodarkach. Bardzo mała część tej emigracji przytuliła się do różnego rodzaju polskich organizacji, gdzie miała jakiś mały dochód, ale i ciekawe życie, (choć na marginesie kraju osiedlenia i ówczesnej Polski), polegające na kultywowaniu sprawy polskiej na Zachodzie.  Wielce ofiarni byli premierzy, ministrowie, oficerowie, dyrektorzy umierali stopniowo w zapomnieniu. Nawet w III RP jest trudno o szacunek i kultywowanie pamięci o nich, bowiem ogarnął ten kraj kult super-konsumeryzmu i współczesnych celebrytów. Mimo, że Krajem rządzą historycy.

Otóż chcę napisać o wielkim wyjątku, jaki stanowi pani Maria Danilewicz-Zielińska (1907-2003) założycielka Biblioteki Polskiej w Londynie w czasie trwania II wojny światowej. 

 W tych trudnych czasach, p. Maria skompletowała 60,000 woluminów w owej bibliotece. Żyła 96 lat w dramatycznym dla Polski 20-tym wieku. I przeżyła te lata szalenie produktywnie i chwalebnie, mając przy tym dużo szczęścia tak w Kraju jak i na Emigracji. Chyba najwięcej szczęścia miała do autorów jej biograficznej książki , „Życie usłane książkami” Wiesława Nosowskiego (inżyniera) i Małgorzaty Wdowczyk (nauczycielki), którzy napisali wspaniała książkę o niej. Autorzy pochodzą z Kraju a nie z Emigracji, a napisali tę książkę jakby całe swe życie spędzili poza Krajem. Napisali ją z wielkim szacunkiem dla bohaterki książki, z wielką troską o szczegóły jej życia w Kraju i na Emigracji. Pod tym względem p. Maria miała wielkie szczęście do tego typu autorów.

Zresztą całe jej życie jest pełne zmian i trudów w adaptowaniu się do coraz to nowych wyzwań, wynikających z wojny, z tułaczki, z pobytu w Londynie i Lizbonie oraz w związku ze śmiercią męża i ponownym wyjściem za mąż i przenosinami do Lizbony. A także w związku z coraz to nowymi wymaganiami, jakie stawiali Anglicy, czy polscy działacze polityczni albo intelektualiści, typu Słonimskiego, Kukiela, Giedroycia, Herlinga-Grudzińskiego, Grydzewskiego, Nowaka-Jeziorańskiego, Wierzyńskiego Pregiera, Hemara, Mackiewicza, Balińskiego, Jeleńskiego i wielu innych, z którymi współpracowała i którzy darzyli ją wielkim szacunkiem. 

Ta dzielna kobieta gdzie by nie była kompletowała zbiory książek, katalogowała je, udostępniała a także pisała recenzje i szersze opracowania z zakresu literaturoznawstwa. Opracowywała audycje tematyczne dla Radia Wolna Europa oraz publikowała swe prace w „Wiadomościach,” „Kulturze,” „Dzienniku Polskim,” „Dzienniku Żołnierza,” i wielu innych pismach emigracyjnych. Także kompletowała książki i wysyłała je masowo do polskich bibliotek uniwersyteckich w Polsce, czyli za Żelazną Kurtyną.  Pomagała kilku krajowym profesorom w zbieraniu informacji referencyjnych, jak np. Prof. Stanisławowi Pigoniowi. Mimo, że w 1948 r. została wydalona ze Związku Bibliotekarzy i Archiwistów Polskich w Kraju. Na ponowne przyjęcie, i to z honorami do Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich musiała poczekać 45 lat, czyli do 1993 r. kiedy nie było już PRL, tylko rodziła się III RP.

W 2000 r. nadano jej imię szkole w Stawkach, na Kujawach, na którą to uroczystość przyjechała z Portugalii leciwa już p. Maria. W 2002 r. nadano jej imię Zespołowi Szkół w Stawkach (szkoła powszechna i gimnazjum). W 2003 r. młodzież szkolna odprowadziła na ostatnie miejsce spoczynku w Aleksandrowie Kujawskim, Swoją Patronkę.  Choć „życie Jej nie było usłane różami,” (jak piszą Autorzy), to jednak było spełnione. Czego nie doświadczyło wielu Emigrantów, nawet o wiele sławniejszych.

Wiesław Nossowski i Małgorzata Wdowczyk. Życie usłane książkami. Pułtusk: Akademia Humanistyczna Aleksandra Gieysztora. 2010.